Specustawę stoczniową przygotowała komisja gospodarki narodowej, której szefował właśnie Tomasz Misiak. Zgłaszał też do niej poprawki. Gdy ustawa weszła w życie, firma Work Service, której senator PO jest współwłaścicielem, dostała zlecenie od rządowej agencji, by zająć się realizacją zapisów ustawy - napisała "Gazeta Wyborcza".
Work Service miała obsłużyć zwalnianych stoczniowców i pomóc im w znalezieniu pracy. Zatrudnienie w Stoczni Gdańskiej i Szczecińskiej straciło osiem tysięcy ludzi. Na zapewnienie im miękkiego lądowania Agencja Rozwoju Przemysłu przeznaczyła kilkadziesiąt milionów złotych.
Jednak senator Misiak twierdzi, że jego firma i tak nie ujrzała krociowych zysków. "90 procent tej kwoty poszło na stoczniowców" - przekonuje polityk Platformy Obywatelskiej. Dodaje też, że nie zadbał o to, by przedsiębiorstwo Work Service dostało to zlecenie poza przetargiem.
"Mogę jedynie domniemywać, że ARP chodziło o czas, a formuła przetargu jest długotrwała" - mówi Tomasz Misiak i dodaje: "Każdemu można zarzucić konflikt interesów, kto jest przedsiębiorcą i działa w komisji gospodarki, dlatego że każda decyzja komisji gospodarki dotyczy przedsiębiorstw".
Agencja Rozwoju Przemysłu również zareagowała na zarzuty kierowane pod adresem senatora PO. W specjalnym komunikacie ogłosiła, że przy wyborze firmy do obsługi zwalnianych stoczniowców "zwracała szczególną uwagę na posiadanie, poza wiedzą i doświadczeniem, wymaganych przepisami prawa uprawnień do świadczenia usług pośrednictwa pracy, czy też usług szkoleniowych. (...)Przedmiotem oceny nie był natomiast akcjonariat, skład zarządu ani rady nadzorczej".