Narada w Belwederze - w której uczestniczyli też członkowie prezydiów Sejmu i Senatu – musiała skończyć się awanturą, bo wychodzący ze spotkania politycy byli w bojowych nastrojach.

"Tak jak sądziłem. To była strata czasu” - powiedział premier. Dodał, że narada nie dotyczyła skandalu z ujawnieniem tajnych nagrań rozmów szefów firm hazardowych z politykami PO, którzy mieli działać w interesie tych firm. Donald Tusk mówił, że narada była „Elementem gry politycznej”.

"Źle się dzieje, kiedy CBA wykorzystuje do akcji politycznej prezydenta RP. Zresztą trudno powiedzieć, kto tu kogo wykorzystuje" - powiedział Tusk. Na pytanie o atmosferę spotkania mówił o "emocjach ponad miarę", a prezydent "od razu chciał kogoś aresztować, ale nie sprecyzował kogo".

W trochę łagodniejszym tonie wypowiadał się Władysław Stasiak, szef kancelarii Prezydenta. Apelował o jak najszybsze powołanie komisji śledczej. Mówił, że "z całą pewnością" dojdzie do kryzysu politycznego - jeśli wszystkie siły polityczne nie przystąpią do wyjaśnienia tzw. afery hazardowej.

"Jeśli nie zostanie powołana komisja śledcza, jeżeli opinia publiczna nie zostanie rzetelnie poinformowana, co do istoty tej sprawy, wtedy myślę, że dojdzie do kryzysu politycznego. Ale bardzo liczę na to, że odpowiedzialność polityczna zwycięży" - powiedział Stasiak dziennikarzom po piątkowym spotkaniu w Belwederze.

Afera wybuchła po wczorajszym ujawnieniu fragmentów stenogramów podsłuchów telefonicznych. Podsłuchiwanymi przez CBA byli: Zbigniew Chlebowski (do wczoraj szef klubu PO) oraz Ryszard Sobiesiak (szef sieci kasyn w Polsce). Rozmowy mają świadczyć o lobbowaniu Chlebowskiego na rzecz korzystnych dla firm hazardowych przepisów. Chodziło o to, by firmy te nie musiały ponosić opłat na inwestycje związane z organizacją Euro 2012. CBA podejrzewa też o lobbing w tej sprawie ministra sportu Mirosława Drzewieckiego.









Reklama