"Nie chcę mieć obsesji, ale odnoszę wrażenie, że jest jakiś rodzaj stałego zlecenia na mnie. To się nasiliło za rządów Platformy" – wyznał "Wprost Light" europoseł PiS Jacek Kurski.
Kurski twierdzi nawet, że ma na to dowód. "Taka scena: hotel w Brukseli, wracam z kolacji do pokoju. Jest 2.30 w nocy. Słuchawka leży na telefonie, ale nie na widełkach. Odruchowo ją odkładam. Za trzydzieści sekund jest telefon. Dzwoni kobieta i nachalnie proponuje swoje usługi. Odkładam słuchawkę. Po chwili dzwoni znowu: <Cześć, jestem Sara, chyba nie jesteś gejem>. Odłożenie tej słuchawki wskazało moment, w którym wróciłem do pokoju. Dziwna sprawa" - powiedział.
Europoseł PiS Jacek Kurski odpalił bombę. Podejrzewa, że jest na niego "zlecenie", a próby skompromitowania go nasiliły się za rządów PO. Twierdzi, że w Brukseli napraszała się mu prostytutka. Miała dostawać cynk, czy Kurski jest hotelu. Wiedziała bowiem, kiedy do niego dzwonić.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama