Małgorzata Domagalik była wyraźnie ujęta, gdy na początku rozmowy Jacek Kurski wręczył jej bukiet czerwonych róż. "To hołd dla pięknej kobiety" - powiedział. Potem nieskromnie zgodził się z prowadzącą program, że jest dżentelmenem.

Reklama

"Staram się pilnować bycia szarmanckim wobec kobiet i zachowywać poprawnie, bo szanuję kobiety" - przyznał. Dodał też, że nie podoba mu się, gdy mężczyźni klną, zwłaszcza w obecności płci pięknej. "Gdy widzę, że kobiecie to przeszkadza, zwracam uwagę. Coraz częściej jednak kobiety akceptują taki męski brutalny styl" - mówił Jacek Kurski.

W trwającej niemal godzinę rozmowie polityki nie zagościła ani razu. Małgorzata Domagalik wypytywała swego gościa o bardziej osobiste sprawy - dzieciństwo, przyjaciół, rodzinę. Interesowała się zwłaszcza relacjami z bratem Jarosławem, z którym Jacek Kurski przez kilkanaście lat nie utrzymywał zbyt bliskich kontaktów.

"Lepiej być młodszym dzieckiem niż starszym" - przyznał europoseł Prawa i Sprawiedliwości. "Jarek częściej ode mnie wypowiadał się na ten temat. Mówił, że nie był misiem, że gdy się urodziłem, to zaczęło to dla niego być problemem. On miał gorzej, ja lepiej" - dodał. Wyznał też, że jako młodszy brat donosił ubrania po starszym. "Pamiętam takie zdjęcie z dzieciństwa. Jestem przebrany za Indianina, mam kolt i pióropusz i rzeczywiście białe rajtuzki, prawdopodobnie po bracie" - żartował.

Na koniec Jacek Kurski zdobył się na intymne wyznanie. Przyznał, że nie zdarza mu się rozpaczać z powodu osobistych porażek, ale zdradził, kiedy jedyny raz w życiu płakał przy swoich dzieciach.

"8 kwietnia 2005 roku, pogrzeb papieża. Pojechał z rodziną do Krakowa, wzięliśmy udział we mszach, przemarszach, białych pochodach. Pamiętam oglądany na Błoniach pogrzeb i tenmoment, w którym zamknęła się księga, moment działania Ducha Świętego. Gdy niesiono trumnę Jana Pawła II do sarkofagu, wtedy po raz pierwszy popłakałem się przy dzieciach" - opowiadał polityk Prawa i Sprawiedliwości.