RENATA KIM: Nazywają pana dziwką koncernów farmaceutycznych, doktorem Zyskiem. Bardzo bolą takie epitety?
PAUL OFFIT*: Nie.

I nie przeszkadza panu miano największego szkodnika wśród amerykańskich lekarzy?
Nie. Bo wiem, dlaczego robię to, co robię. I wiem, czego już dokonałem. Jestem wynalazcą szczepionki przeciwko rotawirusowi, która codziennie ratuje życie dwóm tysiącom dzieci na świecie. Pracowałem nad nią 25 lat. Więc mam prawo być dumny z siebie. Bardziej przejmuje się moja żona, która serfuje po sieci i dowiaduje się z niej, że jestem wcieleniem wszelkiego zła i trzeba mnie powiesić na najbliższej gałęzi.



Reklama

Czym się pan tak swoim przeciwnikom naraził?
Tym, że publicznie udowadniam, iż szczepionki nie szkodzą. Że nie mogą spowodować autyzmu, choroby autoimmunologicznej ani żadnej innej. Wielu rodziców, których dzieci chorują na autyzm, nie może mi wybaczyć tego, że jestem orędownikiem powszechnego szczepienia dzieci. Są głęboko przekonani, że właśnie z tego powodu ich dziecko zachorowało. Opowiadają, że niemowlę było zdrowe do chwili otrzymania pierwszych zastrzyków. Potem nagle straciło kontakt wzrokowy z otoczeniem i zdolność porozumiewania się. Nie wierzą, gdy przekonuję, że to nie szczepionka wywołała autyzm. Myślą, że jestem maniakiem, ale gdyby posłuchali mnie choć przez chwilę, zrozumieliby, że chcę dokładnie tego samego co oni, czyli dobra najmłodszych.

Ale oskarżają pana nie tylko rozżaleni rodzice. Zaciekle atakuje pana również znany aktywista ekologiczny Robert Kennedy junior, twierdząc, że jest pan na pasku wypłat koncernów farmaceutycznych.
Jeśli Bobby chce ze mnie zrobić szkodnika i diabła, to najwyraźniej nie przyjrzał się dokładnie moim dokonaniom naukowym. Robi mi się niedobrze, gdy muszę tłumaczyć się przed mediami z mojej rzekomej współpracy z przemysłem farmaceutycznym. Powtórzę raz jeszcze: koncerny mi nie płacą. Jestem wynalazcą szczepionki przeciw rotawirusowi, ale prawa do niej ma szpital dziecięcy w Filadelfii, w którym pracuję. Ja jestem własnością szpitala, więc szczepionka też. Kiedy została opatentowana, to właśnie szpital dostał za nią pieniądze, a do mnie trafił zaledwie ułamek całej kwoty. Nie mam żadnych bezpośrednich związków z jakąkolwiek firmą farmaceutyczną. A nawet gdybym miał, to nie miałoby to żadnego znaczenia. Liczą się tylko rzetelne informacje na temat wirusów.



Ale chyba nie zaprzeczy pan, że firmy farmaceutyczne zrobią wszystko, by nakłonić rządy państw do kupna ich szczepionki i przeprowadzenia masowych szczepień. Bo dla nich liczy się tylko zysk.
To oczywiste, że wielkie koncerny działają dla zysku i nie wolno im stawiać z tego powodu zarzutów. Ale proszę mi pokazać choćby jeden przykład z ostatnich 40 lat, gdy firma farmaceutyczna sfałszowała dane dotyczące jakiejś szczepionki tylko po to, by ją sprzedać. Proszę mi pokazać jeden przypadek, gdy kłamała i oszukiwała społeczeństwo. Owszem, w przeszłości było wiele procesów przeciwko producentom szczepionek, ale większość z nich zakończyła się całkowitym uniewinnieniem. Oczywiście jest mnóstwo przypadków, gdy wielkie koncerny oszukują w sprawie swoich leków, nie będę ich bronił. Na przykład Pfizer zapłacił ostatnio 2,2 mld dolarów za nielegalną reklamę swoich produktów.

Reklama

Dlaczego akurat producenci szczepionek mieliby być wyjątkiem?
Produkcja leków to wielki biznes, ale szczepionki nie przynoszą oszałamiających zysków. Choćby dlatego, że zazwyczaj podaje się pacjentom jedną dawkę na całe życie.

Tyle że w przypadku grypy szczepienia należy ponawiać co sezon.
Ale proszę tylko zobaczyć, jak mało firm zajmuje się produkcją szczepionek: jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku było to 27 przedsiębiorstw, na początku lat 80. ta liczba spadła do 18, a teraz jest ich tylko 5.

Reklama

Może to raczej dowód na specjalizację firm farmaceutycznych, które podzieliły między sobą rynek? A i z tym brakiem zysków to chyba nie jest prawda. Widać to choćby po tym, że liczba zalecanych szczepień z roku na rok jest coraz dłuższa.
Rzeczywiście, w ostatnich latach pojawiło się kilka nowych szczepionek, np. przeciw pneumokokom czy zapobiegająca rakowi szyjki macicy. I żadna z nich nie okazała się rynkowym hitem!

Może dlatego, że ich cena dla wielu osób była zaporowa.
Trzeba jednak pamiętać, że prace nad nimi trwały 15 – 20 lat. Powinniśmy się cieszyć, że koncernom farmaceutycznym wciąż opłaca się je produkować.



Więc wszyscy ci ludzie, którzy opisują potworne szwindle tego przemysłu, kłamią?
Tak. Właśnie tak.

I tylko pan mówi prawdę.
Oni są uprzedzeni, a ja jestem dobrze poinformowany. Rodzice podnieśli alarm w sprawie szczepionek, twierdząc, że wywołują u ich dzieci autyzm, cukrzycę i stwardnienie rozsiane. Myślę, że ludzie mają poważny problem z odróżnieniem przypadku od skutku. Kiedy ktoś idzie do lekarza, by zaszczepić się przeciwko grypie, jest narażony na spotkanie z wieloma innymi chorymi osobami. Więc zdarza się, że ludzie zarażają się od innych, ale myślą, że to skutek szczepionki. To jednak niemożliwe.

A jednak! Kilka lat temu zaszczepiłam moją małą córkę przeciwko sezonowej grypie. Wzięłyśmy dwa razy po pół dawki i dwa razy ciężko odchorowałyśmy szczepienie.
Szczepienie może oczywiście spowodować zaczerwienienie skóry i lekki ból, ale ponieważ wirus znajdujący się w szczepionce nie może się reprodukować, to z pewnością nie była grypa. Raczej zwykłe przeziębienie.

A jednak brzmi pan jak rzecznik koncernów farmaceutycznych i szczepionek.
Tak, wiem. Ludzie nazywają mnie adwokatem szczepionek, ale ja wolę nazywać się adwokatem wiedzy. Liczą się tylko dane naukowe, z których wyraźnie wynika, że wirus świńskiej grypy rozprzestrzenia się po świecie w błyskawicznym tempie. Choroba jest już obecna w ponad 140 krajach, tylko w Ameryce zachorowało na nią ponad milion ludzi, a około tysiąca osób zmarło. W moim szpitalu w Filadelfii na oddziale intensywnej terapii leży teraz ośmioro chorych dzieci, a do izby przyjęć zgłasza się codziennie od 400 do 500 małych pacjentów, z których wielu jest zarażonych właśnie A/H1N1. Koncerny farmaceutyczne nie stworzyły tego groźnego wirusa. Pytanie jednak brzmi: czy wyprodukowana przez nie szczepionka może zapobiec zarażeniom?

Może?
Wiemy z wcześniejszych badań z udziałem tysięcy dzieci, że podanie szczepionki spowodowało wytworzenie antyciał i w dużym stopniu chroniło przed wirusem świńskiej grypy. Tych testów nie przeprowadzały koncerny farmaceutyczne, tylko poważni naukowcy albo przedstawiciele publicznej służby zdrowia. Więc całe to gadanie o naciskach wywieranych przez koncerny farmaceutyczne na rządy jest pozbawione sensu.



A co z argumentem, że wirus ciągle podlega mutacjom, więc szczepionka przeciwko jednemu szczepowi będzie zupełnie nieskuteczna, gdy pojawi się inny?
To prawda, że wirus grypy z roku na rok mutuje, więc zaszczepienie się w tym roku nie uchroni przed zachorowaniem w przyszłym. Ale szczepy wirusa bardzo rzadko mutują w czasie jednego sezonu zachorowań! Należy się cieszyć z tego, że po raz pierwszy od 50 lat udało nam się wyprodukować szczepionkę przeciwko sezonowej grypie, jeszcze zanim rozpoczęła się zima. Jesień to przecież czas, gdy stosunkowo wysokie temperatury i duża wilgotność sprzyjają rozprzestrzenianiu się wirusa.

Czy nowa szczepionka jest w pełni bezpieczna? Przecież testy trwały bardzo krótko.
Powtórzę jeszcze raz: technologia wytwarzania szczepionek ma już 60 lat i się nie zmienia. Wirusy są namnażane w żółtku kurzego jaja, oczyszczane, a potem dezaktywowane za pomocą środka chemicznego. Ta metoda jest całkowicie bezpieczna i nie ma żadnego powodu, by sądzić, że nowa szczepionka będzie mniej skuteczna niż przez ostatnie 60 lat! Nie rozumiem, dlaczego ta konkretna szczepionka przeciwko świńskiej grypie jest celem tak zajadłych ataków. Rozhisteryzowani politycy, którzy nią straszą obywateli, grubo się mylą. Niech lepiej zajmą się polityką, bo na tym z pewnością znają się lepiej niż na medycynie.

Ale przecież dyskusja na ten temat trwa na całym świecie. Czy wszyscy, którzy zadają pytania o bezpieczeństwo szczepień, są histerykami?
A czy to nie jest zadziwiające, że wszędzie dostępne są rzetelne i podbudowane naukowo informacje na temat szczepionek, ale o wiele lepiej się sprzedają i zapadają w świadomość obywateli nieprawdziwe informacje? To jednak wcale nie znaczy, że rację mają ci, którzy je głoszą, prawda? Problem polega na tym, że ludzie przestali wierzyć w to, że szczepionki ratują zdrowie i życie. Nie widzą już wokół siebie chorych na polio, więc nie boją się tej strasznej choroby. Dla większości rodziców szczepienie stało się kwestią wiary – w firmy farmaceutyczne czy służbę zdrowia. A w ostatnich latach nastąpiła wyraźna erozja wiary. Poza tym media w ogóle nie starają się uświadomić nam, gdzie leży prawdziwe zagrożenie. Dlatego panicznie boimy się pandemii świńskiej grypy, a nie przeraża nas grypa sezonowa, która co roku zabija tylko w USA 35 tys. ludzi. Boimy się szczepionki na świnkę, a nie samej świnki. Ludzie nie myślą, że zachorują na grypę, która może się zakończyć powikłaniami albo śmiercią. Ale na grypę naprawdę się umiera!

Więc pan stanowczo doradza szczepienie się przeciwko grypie?
Ja się szczepię, moja żona się zaszczepiła, podobnie jak dwójka naszych dzieci. Wszystkim radzę, by zrobili tak samo, bo to bardzo skuteczny sposób, by chronić się przed zachorowaniem.

*doktor Paul Offit, dyrektor kliniki chorób zakaźnych w szpitalu dziecięcym w Filadelfii, wynalazca szczepionki przeciwko rotawirusowi