Dokument precyzuje cztery opcje przyszłego konstytucyjnego statusu Szkocji: zachowanie status quo, niewielkie modyfikacje obecnego systemu, głęboka decentralizacja przyznająca Szkocji samodzielność we wszystkich dziedzinach z wyjątkiem polityki zagranicznej i obronności oraz suwerenność.

Reklama

Opcje te mają być przedstawione Szkotom w proponowanym referendum, ale dokładnego pytania, nad którym Szkoci mieliby głosować nie opublikowano. Rząd Szkocji liczy na to, że referendum zostałoby rozpisane w terminie 12 miesięcy od przyjęcia stosownej ustawy i argumentuje, iż pełna suwerenność byłaby dla Szkocji korzystna, ponieważ umożliwiłaby jej realizację potencjału.

"Istotą debaty politycznej w Szkocji nie jest już: zmiana, czy kontynuacja, lecz ustalenie, jakiej zmiany Szkoci chcą i przyznanie im prawa zdecydowania o tym w wolnym i rzetelnym referendum" - oświadczył na konferencji prasowej w Edynburgu pierwszy minister szkockiego rządu Alex Salmond.

Rząd szkockich nacjonalistów nie ma wystarczającego poparcia, by przeforsować projekt ustawy o referendum ws. niepodległości. Ideę takiego referendum oprócz szkockich nacjonalistów popierają tylko Zieloni, którzy mają dwóch posłów głosujących zwykle z SNP.

Partia Pracy, największe ugrupowanie opozycyjne w parlamencie w Edynburgu, deklaruje poparcie dla zaleceń tzw. komisji Kennetha Calmana. W raporcie z czerwca br. komisja opowiedziała się za przyznaniem autonomicznym władzom Szkocji większych uprawnień w sprawach podatkowych, z prawem ustalania odrębnej stawki podatku dochodowego włącznie.

W zwiększeniu uprawnień szkockiego parlamentu w zakresie podatków i wydatków laburzyści dostrzegają alternatywę dla niepodległości. Szkoccy nacjonaliści zapowiedzieli, że opublikują swoją wersję projektu ustawy ws. referendum, traktując ją jako element narodowej dyskusji.