Największy koszmar każdego dziennikarza stał się rzeczywistością. Potworna wpadka, którą zaliczył pracownik serwisu finansowego Bloomberg.com, została zauważona i szeroko skomentowana od Nowego Jorku po Tokio. Należący do obecnego burmistrza Nowego Jorku Michaela Bloomberga serwis na chwilę uśmiercił jednego z najbardziej wpływowych ludzi świata technologii - współzałożyciela i prezesa firmy Apple.
Nekrolog Steve'a Jobsa zniknął ze strony Bloomberg.com prawie tak szybko, jak się na niej pojawił. Ale wystarczyła chwila, by wiadomość obiegła świat. Wkrótce okazało się, że dziennikarz rutynowo uaktualniał "przygotowany na zaś" pośmiertny biogram żyjącego Jobsa i niechcący go opublikował.
Informacja opatrzona podpisem: "NIE WYKORZYSTYWAĆ - WSTRZYMANE DO PUBLIKACJI" zawiera wolne miejsca na wiek i przyczynę śmierci Jobsa. Sylwetka przypomina, że w 2003 roku Jobs walczył z rakiem trzustki. "Sprawił, że z komputera korzysta się łatwo jak z telefonu, skłonił konsumentów do przejścia na cyfrową muzykę i odnowił modę na komórki" - napisano.
Nekrolog szefa Apple wpisał się w trwającą od miesięcy dyskusję na temat stanu jego zdrowia. Od jakiegoś czasu pojawiają się bowiem głosy, że rak nawrócił. Steve Jobs przekonuje jednak, że cieszy się końskim zdrowiem. Wpadki serwisu Bloomberg.com nie skomentował.