Państwo Van Dyk z Illinois mieli kłopoty małżeńskie od jakichś sześciu miesięcy. Ale tego dnia nic nie wskazywało, że dojdzie do tak wielkiej tragedii. Bo teoretycznie wszystko było w porządku. Między mężem i żoną nie było żadnej sprzeczki i nawet sąsiedzi nie słyszeli niczego niepokojącego.

Dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, co działo się w głowie Edwarda Van Dyka. Mężczyzna wywiózł wczoraj swoich synów na 15. piętro hotelu w Miami Beach na Florydzie. Wyrzucił dzieci z balkonu, a potem skoczył za nimi. Edward i jego żona Qinuo akurat obchodzili dziesiątą rocznicę ślubu...