Szczęśliwy finał tej nieprawdopodobnej historii zawdzięczamy żołnierzowi, który zaprzyjaźnił się z Wołodią z ośrodka dla głuchoniemych. Był ciekaw, dlaczego chłopiec znalazł się w ośrodku.
Dzieci trafiają tam głównie z pijackich rodzin, albo są porzucane przez matki zaraz po urodzeniu. Kiedy żołnierz dotarł do rodziców Wołodii, przeżył szok: to powszechnie szanowana rodzina, która wychowuje dwójkę dzieci. Kiedy zadzwonił do ich domu, ojciec 13-latka powiedział bez namysłu: "To jakaś pomyłka. Mój synek nie żyje".
Cała sprawa okazała się wielką pomyłką... lekarzy! To oni powiedzieli po porodzie matce, że mały lada chwila umrze. Zrozpaczona kobieta w szoku podpisała dokumenty. Dziecko jednak przeżyło, ale już nikt nie powiadomił o tym rodziców i maluch trafił do domu dziecka.
Nigdy nie mówił. Z czasem zaczął też tracić słuch. Kiedy po latach wrócił do domu, ze szczęścia wyzdrowiał. Rodzice i wychowawcy Wołodii nie mają wątpliwości: to cud!
Tylko życie może napisać tak nieprawdopodobny scenariusz. Głuchoniemy rosyjski chłopczyk przez 13 lat wychowywał się w specjalnym ośrodku dla niepełnosprawnych. Jego rodzice byli pewni, że ich synek zmarł zaraz po narodzinach. Tak powiedzieli lekarze zrozpaczonej matce. Dziecko przeżyło, a medycy zamiast oddać je rodzicom, dali do domu dziecka. Kiedy Wołodia po latach odnalazł swoją rodzinę, był tak szczęśliwy, że wypowiedział pierwsze w swoim życiu słowa: "Tato, ja żyję!".
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama