Ofiarami szaleńca padali spacerowicze, którzy wieczorem samotnie chodzili po moskiewskich parkach. Dopadał ich i uderzał młotkiem w głowę. Każde ciało ustawiał na polu wymyślonej szachownicy.

Wpadł przez przypadek. Jedna z ofiar go znała. Zanim skonała, zdążyła napisać na karteczce imię i numer komórki mordercy. Tę karteczkę znaleźli moskiewscy śledczy. Milicja od razu wpadła do mieszkania Pichuszkina. Funkcjonariusze znaleźli jego notes, w którym opisywał każdą zbrodnię. Ba! Każda ofiara była zaznaczona na wyrysowanej szachownicy.

Reklama

Pichuszkin przyznał się do wszystkiego. Opisał milicjantom nawet te zbrodnie, o których myśleli, że to samobójstwa. Czeka go dożywocie, bo w Rosji kara śmierci jest zawieszona. Dlaczego mordował? Bo 15 lat temu rzuciła go ukochana kobieta, Olga. Dlatego znienawidził ludzi. Chciał zemścić się za wszystko, za zdradę swej miłości, za to, że koledzy bili go w szkole. Pierwszy raz zabił sześć lat temu.