Justyna Prus: Jak pan ocenia obecne relacje Rosji z Unią Europejską?
Siergiej Jastrzembski: Rosja i UE to dwaj poważni partnerzy ekonomiczni. Na Unię przypada ponad 50 proc. naszego handlu zagranicznego. Jest ona naszym największym partnerem handlowym i gospodarczym. Jeszcze istotniejsze miejsce w naszych relacjach zajmuje energetyka. Rosja jest jednym z głównych graczy na rynku surowców energetycznych w Europie. Zaspokajamy w 30 proc. zapotrzebowanie krajów UE na gaz. Będzie ono jeszcze wzrastać, tak że nasza rola w tej dziedzinie będzie coraz większa. Tym bardziej że zapasy europejskie są ograniczone. Ponadto pracujemy nad nowymi gazociągami: północnym, a w przyszłości także południowym, który będzie przebiegać przez Turcję do Włoch i Austrii.
Rosja nie ratyfikowała Karty Energetycznej. Czy może to zahamować rozwój stosunków Rosja – UE?
W pierwszej połowie 2007 roku, kiedy Niemcy będą przewodniczyć pracom UE, chcemy rozpocząć negocjacje nad nowym Porozumieniem o Partnerstwie i Wspoacute;łpracy z Unią. Nie sądzę, żeby energetyka stanowiła problem nie do rozwiązania. Rosja podpisała, lecz nie ratyfikowała Karty, ponieważ nie jesteśmy w stanie zaakceptować jej w obecnej formie. Szczegoacute;lnie dyskusyjny jest dla nas protokoacute;ł tranzytowy.
Dlaczego Rosja odmawia ratyfikacji tego protokołu?
Po pierwsze, przewiduje on przywileje w postaci niższych taryf dla naszych konkurentoacute;w przesyłających gaz przez terytorium Rosji. To niekorzystnie odbija się na naszych zyskach z eksportu. Druga sprawa to żądanie otwarcia naszego systemu energetycznego i udostępnienie go zewnętrznym graczom bez odpowiedniej rekompensaty.
Ze względu na wzajemne powiązania kompromis wydaje się konieczny, tymczasem żadna ze stron nie jest gotowa do ustępstw. Dlaczego to takie trudne?
Sprawa dotyczy wielu państw i ustalenie wspoacute;lnego stanowiska wymaga czasu. Poza tym jest to temat, ktoacute;rego rozwiązanie nie może się pojawić pospiesznie. Jeśli Rosja ma umożliwić bezpośredni dostęp do swoich złoacute;ż i systemoacute;w przesyłowych zagranicznym przedsiębiorstwom z pominięciem Gazpromu, nie sposoacute;b nie spytać: co otrzymamy w zamian? Odpowiadają nam: inwestycje.
To Rosji nie satysfakcjonuje?
A co to dla nas za korzyść, jeśli i tak je mamy! W tym roku zanotowaliśmy rekordowy wzrost inwestycji bezpośrednich, napływających przede wszystkim z państw UE. Ta sytuacja utrzyma się niezależnie od tego, czy otworzymy dostęp do złoacute;ż. Leży to przecież w interesie nie tylko Rosji, ale także firm, ktoacute;re angażują się w naszym kraju. Nasza polityka i gospodarka są stabilne. Jesteśmy atrakcyjnym i rzetelnym odbiorcą inwestycji zagranicznych.
Co mogłoby sprawić, że Rosja byłaby skłonna zgodzić się na warunki UE?
Być może lepszy dostęp do rynkoacute;w materiałoacute;w jądrowych lub na przykład do europejskiego przemysłu lotniczego – szerzej, do najnowszych technologii. Chcemy odczuć, że to sprawiedliwa wymiana, że nie tylko my dopuszczamy was do naszych strategicznych obszaroacute;w, ale wy także dajecie nam to, co nas interesuje. W takim układzie można będzie szybciej i elastyczniej wypracować jakieś porozumienie. Nie możemy się wciąż dopasowywać do interesoacute;w UE, bo nie jest to podejście pragmatyczne. Musimy dążyć do kompromisu opartego na roacute;wnowadze interesoacute;w. Każda strona będzie musiała coś poświęcić, ale przecież na tym polega kompromis. Konsultacje cały czas trwają.
Czy brak zgodnego stanowiska Unii jako całości jest poważną przeszkodą?
Niestety, państwom Unii ciągle nie udaje się wypracować wspoacute;lnej polityki energetycznej. Są oczywiście deklaracje, ale ostatecznie narodowy egoizm bierze goacute;rę. Przykłady tego widzieliśmy we Francji – gdy nie pozwolono Włochom kupić jakichś tam aktywoacute;w – czy w Hiszpanii. W Unii nie ma wspoacute;lnej polityki energetycznej.
Z punktu widzenia Rosji to lepiej czy gorzej?
Raczej gorzej. Byłoby nam łatwiej rozmawiać z jednym partnerem niż z wieloma, tym bardziej że często zmieniają zdanie.
Czy Moskwa postrzega Polskę jako problem w swoich relacjach z UE?
Nie sądzę. Wiele państw w Unii wspoacute;łpracę z Rosją traktuje priorytetowo. Widzimy, że nasi partnerzy w UE odnoszą się z rezerwą do czarnych wizji polskich ekspertoacute;w i ich antyrosyjskich fobii, a także do nadmiernego eksploatowania wątkoacute;w historycznych, prowadzącego donikąd.
Polityczny dialog UE z Rosją toczy się bez zakłamp;oacute;ceń. A jednak styczniowe wstrzymanie dostaw gazu dla Ukrainy wywołało krytykę mediamp;oacute;w i niezadowolenie społeczeństw Zachodu.
Śmiem twierdzić, że w środowisku eksperckim nasza polityka energetyczna nie wywołała wielkiego niepokoju. Logika naszych działań wobec Ukrainy była dla nich, moim zdaniem, w pełni zrozumiała. Jednak rzeczywiście nie było tego widać na poziomie politykoacute;w. Dopiero niedawno się obudzili i zaczęli się zastanawiać nad sytuacją na Ukrainie, bo to tam znajduje się przyczyna problemu. A przecież jeśli Ukraina traci kilka miesięcy, żeby ustalić nową formułę rządoacute;w, i zapomina o zapełnianiu swoich gazowych zbiornikoacute;w, to w zimie może się to stać problemem dla wielu krajoacute;w Europy.
Chce pan powiedzieć, że zachodnie media nie zrozumiały zachowania Rosji?
Być może nie dość dobrze objaśnialiśmy logikę naszych działań w czasie kryzysu rosyjsko-ukraińskiego. Jestem gotoacute;w się zgodzić, że część krytyki była efektem naszego zaniedbania. No i jeszcze jedno: w Europie Zachodniej pewne środowiska polityczne i informacyjne z definicji są nastawione negatywnie wobec Rosji. Są one zaniepokojone tym, że nasz kraj wychodzi z kryzysu i staje się coraz silniejszy ekonomicznie. To właściwa przyczyna histerii spowodowanej rzekomym wykorzystywaniem przez Rosję jej zasoboacute;w do celoacute;w politycznych. Na tę część opinii publicznej nie zwracamy uwagi, bo to nie ma sensu. To jak rozmowa głuchego z niemową.
Czy teraz pracujecie nad polityką informacyjną?
Kiedy tłumaczysz, zawsze jest większa szansa, że ktoś cię usłyszy. W kwestiach energetycznych dużo zależy od polityki informacyjnej Gazpromu. Jeśli chodzi o rząd, wydaje mi się, że zrobiliśmy bardzo dużo. Nie wiem, co jeszcze moglibyśmy uczynić: może zaangażować się bardziej w przybliżenie opinii publicznej budowy Gazociągu Poacute;łnocnego?
W ostatnich latach Rosja coraz bardziej zbliża się do Europy. Czy Rosjanie czują się Europejczykami?
To sztuczne pytanie. Europa nie ogranicza się do UE. Rosjanie z europejskiej części kraju nigdy nie mieli wątpliwości co do swej tożsamości. Oczywiście, mieszkańcy Władywostoku – i o tym trzeba pamiętać – nie są zbyt zainteresowani Unią Europejską: ich partnerami gospodarczymi są Chiny, Japonia, USA, Kanada, Korea. Wynika to z sytuacji geopolitycznej Rosji. W sondażach opinii publicznej ogromna większość Rosjan uznaje się za Europejczykoacute;w i opowiada się za rozwijaniem wspoacute;łpracy. Wielu jest nawet zwolennikami wejścia Rosji do UE, choć takiej kwestii dzisiaj nie bierze się pod uwagę. Ludzie chcą jeździć do Europy, by odpoczywać w niej, inwestować. Państwo się otworzyło, jesteśmy pełnoprawną częścią międzynarodowej społeczności. Dążymy do tego, żeby docelowo całkowicie znieść wizy między Rosją i UE.
Wspomniał pan o wspamp;oacute;łpracy ekonomicznej z państwami azjatyckimi. Czy takie inicjatywy nie pogorszą wspamp;oacute;łpracy z Europą?
Cały czas pracujemy zaroacute;wno nad kierunkiem europejskim, jak azjatyckim. To, że udało nam się osiągnąć tak bliskie relacje z UE, najlepiej chyba dowodzi, że nie ma tu żadnej sprzeczności i możemy z powodzeniem rozwijać politykę zagraniczną wielokierunkowo. Byłoby dziwne, gdyby gracz takiego formatu jak Rosja nie wspoacute;łpracował ze wszystkimi swoimi największymi sąsiadami i partnerami, także z Indiami i Chinami.
Jak Rosja reaguje na ostatnie rozszerzenie Unii o dziesięciu nowych członkamp;oacute;w?
To prywatna sprawa każdego państwa. Sądząc po wynikach sondaży w waszym kraju, nie wszyscy Polacy są zachwyceni członkostwem w UE. W polskim Sejmie znalazły się partie eurosceptyczne, ktoacute;re przecież wyrażają zdanie części społeczeństwa. 10 państw wybrało Unię Europejską i to ich suwerenne prawo, a nam nic do tego.
A więc Rosja nie ma nic przeciwko dalszemu rozszerzeniu UE?
To problem UE. Notabene moim zdaniem Unia sama doświadcza problemoacute;w związanych z rozszerzeniem i widać, że jest coraz bardziej sceptyczna wobec kontynuacji tego procesu. Na jakiej podstawie Rosja miałaby być przeciwko rozszerzeniu? To niezależna decyzja każdego z państw. Moskwa ma suwerenne prawo do rozwijania wspoacute;łpracy z Indiami i Chinami. Dokładnie na tej samej zasadzie Albania czy Turcja mogą dążyć do wstąpienia do UE.
A Ukraina? Teraz oczywiście to nierealne, ale jeśli kwestia wejścia Ukrainy do UE będzie ponownie rozpatrywana, sądzę, że dla Rosji nie będzie to tak obojętne.
Oczywiście. Jest to dla nas o wiele ważniejsza sprawa niż akcesja Czech czy Słowenii. Ale powtarzam, z politycznego punktu widzenia powinnny to rozstrzygnąć między sobą Kijoacute;w i Bruksela. I nikt więcej – ani Waszyngton, ani Moskwa. Inna rzecz, że jesteśmy tak silnie związani z Ukrainą w sensie ekonomicznym, iż przystąpienie Ukrainy do UE odbije się także na naszych interesach. Na razie jednak to czyste spekulacje. Ani Ukraina nie jest gotowa do akcesji (i długo jeszcze nie będzie), ani Unia Europejska do przyjęcia kolejnego państwa. Myślę, że Unia po wejściu Bułgarii i Rumunii będzie potrzebowała wielkiej historycznej przerwy w rozszerzeniu.
Siergiej Władimirowicz Jastrzembski – absolwent radzieckiej kuźni kadr politycznych, prestiżowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO). Członek KPZR, od początku lat 90. czynny w dyplomacji rosyjskiej (szef departamentu informacji i prasy, ambasador na Słowacji 1993 – 1996). Od 1997 r. szef kancelarii prezydenta Borysa Jelcyna; w 1999 r. przyłączył się do antyjelcynowskiej koalicji Jewgienija Primakowa i Jurija Łużkowa "Ojczyzna – Cała Rosja", gdzie był odpowiedzialny za politykę informacyjną. Wkrótce po zwycięstwie Putina wrócił na Kreml i został doradcą prezydenta Rosji ds. Czeczenii, a następnie kontaktów z Unią Europejską.