Władze wyspy, na której prawie 60 lat temu urodził się muzyk, chciały zorganizować z tej okazji gigantyczną imprezę na plaży. Organizacje muzułmańskie powiedziały jednak "nie". Dlaczego? Bo, według nich, Mercury swoim stylem życia splamił islam. Nie mogą się pogodzić z faktem, że wokalista Queen występował w skromnych wdziankach, a na dodatek był gejem i wcale się z tym nie krył.
Dla władz to uderzenie w policzek. Na imprezie rocznicowej zmarłego 15 lat temu muzyka mogliby zarobić krocie - spodziewali się, że na imprezę może zjechać nawet kilkadziesiąt tysięcy fanów wokalisty. Ponadto byłby to świetny chwyt reklamowy dla wyspy.
Mercury jest bowiem właściwie jedyną znaną osobistością, o której powszechnie wiadomo, że pochodził właśnie z Zanzibaru. Urodził się tam 5 września 1946 roku, lecz po kilku latach wyprowadził się wraz z rodzicami do Indii, by ostatecznie wylądować w Wielkiej Brytanii. "To część naszej historii" - argumentuje Simai Mohammed, szef restauracji "Mercury", który chciał zorganizować imprezę.