To była masakra. Armia Saddama potrzebowała zaledwie kilku miesięcy, by na przełomie 1987 i 1988 roku, w ramach operacji Anfal (Łupy Wojenne), zagazować i rozstrzelać na północy Iraku dziesiątki tysięcy kobiet, dzieci i starców. Nie oszczędzali nikogo. Wystarczyło im, że ktoś był Kurdem.

Pochlebcy Husajna dosłownie zrównali z ziemią ponad 2000 wiosek i zniszczyli uprawy. Tysiące ludzi wysiedlono. A ci, którzy nie chcieli opuścić domu, byli z zimną krwią mordowani.

Saddam znalazł na to wytłumaczenie. Opowiadał wszem i wobec, że ta akcja była kampanią przeciw proirańskiej partyzantce kurdyjskiej w czasie, gdy Irak prowadził wojnę z Iranem.

W niedzielę sąd w Bagdadzie skazał już Husajna na stryczek za masakrę 148 szyitów. Jest więc niemal pewne, że i w tej sprawie sąd zawyrokuje irackiemu katowi śmierć. Najpewniej wyrok zapadnie jeszcze przed egzekucją Saddama - w styczniu przyszłego roku. A na szubienicy dyktator zawiśnie w lutym.