Jej mąż, rosyjski bankier, pił całą noc ze swymi ochroniarzami. Kombinował, jak ukarać swoją żonę. Jej tłumaczenia, że nie było jej pół dnia w hotelu, bo spotkała się z przyjaciółmi z dzieciństwa, nie trafiały do zazdrosnego męża. Ubzdurał sobie, że go zdradziła.
Ochroniarze znaleźli kobietę w jednym z jałtańskich barów, razem z jakimś facetem. Tego mężczyznę od razu skopali, a babkę zabrali nad brzeg morza. Tam już czekała baryłka po ropie. Mężczyźni wrzucili do niej kobietę, zaspawali i wywieźli kilka kilometrów od brzegu. Potem wrzucili beczkę do wody i odpłynęli.
Rosjanka miała jednak niesamowite szczęście. Bo odnalazł ją rybacki kuter... i to żywą. Kobieta od razu poszła na milicję, a funkcjonariusze zazdrosnego męża od razu przywieźli na komisariat. Jednak, o dziwo, żona wycofała skargę. Bo facet kajał się na kolanach i obiecywał jej wszystko, czego tylko zapragnie.