Piasek, palmy, muzyczka. Raj na ziemi. Jeden z najlepszych dla turystów. Ale już nie teraz. Kilka dni po wybuchu przewrotu wojskowego wielkie i luksusowe hotele w tym kraju świecą pustkami.
Na początku tego tygodnia wojsko rozbroiło policję, usunęło parlamentarzystów, a wczoraj - wiceprezydenta Ratu Joni Madraiwiwi. Ulice patroluje armia. Komandor Frank Bainimarama, dowodzący przewrotem, sam mianował siebie prezydentem, zaś na premiera wybrał marionetkę - lekarza wojskowego, bez doświadczenia politycznego.
Pucz skrytykowały inne kraje. USA zażądały, by do władzy powrócili demokratycznie wybrani politycy. Wojenne okręty Australii są gotowe, by - w razie potrzeby - pomóc obywatelom tego kraju na wyspie.
To już czwarty przewrót wojskowy na Fidżi od lat 70. Wtedy to Wielka Brytania wycofała się ze swojej kolonii, a kraj odzyskał niezależność.