Niektórzy z demonstrantów trzymali w rękach plakaty z fotografią zamordowanej dziennikarki Anny Politkowskiej i napisem: "Prawdy nie da się zabić". Tuż po zakończeniu protestu w ruch poszły pięści. Aktywiści radykalnej Awangardy Czerwonej Młodzieży starli się z milicją. Około 70 osób zostało zatrzymanych.
Władze, widać, bardzo obawiały się demonstrantów, bo na tę okoliczność do stolicy ściągniętych zostało 8 tys. milicjantów, funkcjonariuszy oddziałów specjalnych OMON i żołnierzy wojsk wewnętrznych. Obstawili oni wszystkie ulice wokół Placu Triumfalnego. A nad placem krążył milicyjny śmigłowiec. Miał zagłuszać przemowy demonstrantów. Wielu nie dotarło na protest, bo milicja zablokowała centrum Moskwy i wysadzała potencjalnych uczestników z autobusów i tramwajów.
"Jest oczywiste, że władza boi się własnego narodu. Ta wspólna akcja jest naszym moralnym zwycięstwem" - komentował działania milicji Garij Kasparow, słynny szachista, a obecnie aktywista przeciwko polityce Putina.
Manifestację zorganizował ruch Inna Rosja. Skupia on głównie lewicowe i liberalne ugrupowania, występujące przeciwko polityce Kremla.