Nie wiadomo, co dokładnie spowodowało, że rozżalony mąż postanowił pojeździć sobie po centrum handlowym. Udało mu się wjechać do środka bez większego problemu - auto staranowało drzwi i bez przeszkód poruszało się po chodnikach galerii handlowych. Nikt nie próbował nawet go zatrzymać. Na szczęście sklep był już nieczynny. Dlatego nikomu nic się nie stało.

Dopiero gdy znudziło mu się oglądanie wystaw, wyjechał drugim wejściem na parking. Tam czekali już na niego policjanci. Krewki mężczyzna nie dawał jednak za wygraną. Gdy jeden z policjantów próbował założyć mu kajdanki, wyrwał się i zaczął okładać stróżów prawa pięściami.

Szaleńca udało się obezwładnić dopiero po użyciu gazu łzawiącego.