Proces 35-letniego Payne'a - kaprala z pułku księcia Lancasteru - trwał osiem miesięcy. To pierwszy w historii zawodowej armii brytyjskiej żołnierz, który przyznał się do zbrodni wojennej.

Chodzi o wydarzenia sprzed prawie czterech lat, gdy brytyjscy żołnierze zorganizowali nocną obławę na Irakijczyków. Schwytali wtedy m.in. recepcjonistę hotelu w Basrze. Mężczyzna trafił do przejściowego więzienia. Pobity i maltretowany przez Brytyjczyków zmarł po trzech dniach. Miał zmasakrowane całe ciało.

Bliski śmierci był też inny aresztowany Irakijczyk. Brytyjscy żołnierze bili go po nerkach, kopali. Był skuty kajdankami, a na głowie miał worek.

Zarzuty usłyszało w sumie pięciu żołnierzy z kompanii Payne'a i jego dowódca. Świadkowie na procesie zeznawali, że maltretowanie więźniów odbywało się przy zgodzie przełożonych żołnierzy. Dowództwo co prawda zaprzeczyło, ale sędzia i tak uznał, że oskarżeni byli przekonani, że mają przyzwolenie swoich szefów. I tym sposobem prokuratorom nie udało się przekonać sądu do winy szeregowców.