To także cios dla Polski: spotkanie z Nursułtanem Nazarbajewem odbędzie się bowiem dokładnie w czasie trwania krakowskiego szczytu energetycznego, na którym - według pierwotnych planów - miał być obecny kazachski lider.

W ten sposób rosyjski prezydent pokazuje już nie tylko Warszawie, ale też całej Unii, że plany zwabienia środkowoazjatyckich producentów energii do udziału w projektach, które nie podobają się Moskwie, nie mają najmniejszych szans powodzenia.

"Rosja i Chiny próbują przeciwstawić się europejskim staraniom o dostawy gazu i ropy z Azji Środkowej" - ostrzegał już we wtorek przedstawiciel UE w tym regionie Pierre Morel. Dla zjednoczonej Europy nie oznacza to nic dobrego, zwłaszcza jeśli Kazachstan i Turkmenistan staną po stronie swoich wielkich sąsiadów.

"Putin jedzie do Azji po zapewnienie, że żadna ważna decyzja w sferze energetyki nie zapadnie bez jego zgody oraz że większość eksportu nadal będzie przesyłana przez rosyjskie terytorium" - tłumaczy DZIENNIKOWI Julian Lee z Instytutu Studiów Energetycznych w Oksfordzie cel tygodniowej wizyty rosyjskiego prezydenta w Azji Środkowej. Moskwa już teraz kupuje większość kazachskiej ropy i całość turkmeńskiego gazu, bo odziedziczyła po Związku Sowieckim monopol na tranzyt tych suorwów.

Ale Azjatom także zależy na współpracy z Moskwą, i to niezależnie od tego, co władcy Kazachstanu i Turkmenistanu przebąkują o poszukiwaniu nowych rynków zbytu w Europie. "Oba państwa mogą myśleć o dywersyfikacji eksportu, ale są skazane na Rosję. Więc o wiele bardziej prawdopodobne jest zwiększenie przepustowości istniejących rurociągów, czy nawet wybudowanie nowych, niż stworzenie szlaków przesyłowych omijających Rosję, biegnących przez Morze Kaspijskie do Europy" - przekonuje Julian Lee.

Kazachstan, który pod względem wydobycia ropy już wkrótce dogoni Kuwejt, od dawna zabiega o zwiększenie przepustowości biegnących przez Rosję szlaków przesyłowych. Z kolei Turkmenistan planuje w ciągu najbliższych 20 lat prawie dwukrotnie zwiększyć eksport gazu do wielkiego sąsiada, co także będzie wymagało rozbudowy sieci transportowej.

Trzej liderzy mają zatem o czym rozmawiać i wszystko wskazuje na to, że Władimir Putin wróci ze środkowoazjatyckiej wyprawy jako zwycięzca. To tylko uwypukli marcową porażkę polskiego rządu, który próbował namówić Kazachstan do przyłączenia się do budowy omijającego Rosję rurociągu Odessa - Brody - Płock.

Sztandarowy projekt Warszawy miał nam zapewnić częściowe uniezależnienie od energetycznej dominacji Moskwy. Jednak prezydent Nazarbajew skwitował polską propozycję zawoalowanym "niet". "Możemy dostarczać ropę do waszego rurociągu, ale za pośrednictwem Rosji" - powiedział polskiej delegacji, której przewodził prezydent Lech Kaczyński.

Polskie zabiegi od początku były zresztą skazane na porażkę, bo - jak twierdzą eksperci - Kazachstan ma za dużo do stracenia na konflikcie z Rosją. I właśnie dlatego Nazarbajewa nie będzie jutro na szczycie energetycznym w Krakowie, podczas którego Polska i jej partnerzy z Kaukazu i Ukrainy będą poszukiwać alternatyw dla rosyjskich dostaw.