Londyńczyk tłumaczy, że zdecydował się na ten krok, by zwrócić uwagę na problem globalnego ocieplenia. Ale niewiele brakowało, a do bicia rekordu w ogóle by nie doszło. Na widok głębi całkiem czarnej wody - ubrany tylko w kąpielówki i czepek - pływak... zdrętwiał.
Przez 19 minut na całym ciele czuł przejmujący, piekący ból. I to właśnie przez to sukces i rekord zupełnie straciły swoją słodycz.
Ale Brytyjczyk ma nadzieję, że jego wyczyn wstrząśnie świadomością światowych liderów i przyczyni się do zahamowania wzrostu globalnych temperatur. Bo przecież fakt, że na Biegunie Północnym można sobie popływać, powinien przekonać opinię publiczną, że z naszym klimatem nie jest dobrze.