W Pakistanie wrze, bo zbliżają się wybory prezydenckie. Przy władzy chce się utrzymać generał Musharraf (na zdjęciu z lewej), który w 1999 roku przejął władzę w wyniku bezkrwawego zamachu stanu.
Jednak problem w tym, że prezydent nie radzi sobie ze zwalczaniem talibów i członków Al-Kaidy działających wzdłuż granicy z Afganistanem. Dlatego krajowi grozi rewolucja.
Musharraf chciał już nawet wprowadzić stan wyjątkowy, ale odwiodła go od tego szefowa amerykańskiej dyplomacji. Prezydent liczył, że stan wyjątkowy ułatwiłby radzenie sobie z coraz trudniejszą sytuacją polityczną w kraju.
Tymczasem sojusznicze Stany Zjednoczone stawiają twarde warunki. Prezydent USA George Bush powiedział dziennikarzom, że prezydent Pakistanu Pervez Musharraf musi przeprowadzić w swym kraju wolne wybory prezydenckie, współpracować w sferze wywiadu i rozprawić się z islamskimi terrorystami. Jeżeli jednak Musharraf ma faktycznie tak niskie poparcie, jak wskazują sondaże, to USA będą musiały przełknąć gorzką pigułkę i zaakceptować kolejny, być może wyjątkowo krwawy przewrót. Bo po władzę mogą sięgnąć islamiści.