Świadkowie opowiadali dzienikarzom, że dwa pojazdy dowodzonych przez NATO sił podczas patrolu na południowo-wschodnich obrzeżach Kabulu wjechały na minę. Nie wiadomo jednak, czy to prawda, skoro zabici to członkowie ochrony ambasady niemieckiej. Tak twierdzi anonimowy dyplomata, na którego powołuje się agencja AFP.

Zaraz po eksplozji teren został zamknięty przez amerykańskich i francuskich żołnierzy. Śmigłowcami wywieziono z miejsca ataku ciała zabitych i rannego. W pobliże nie dopuszczono dziennikarzy.

Do przeprowadzenia zamachu przyznali się talibowie. Ich rzecznik Jusuf Ahmadi powiedział AFP, że bombę zdetonowano zdalnie w czasie przejazdu konwoju sił międzynarodowych, który był zamierzonym celem zamachu.

Informację o śmierci niemieckich żołnierzy podał zastępca komendanta kabulskiej policji Zalmaj Chan. Dowództwo sił międzynarodowych ISAF natomiast zakomunikowało, że choć wie o ataku bombowym, jednakże nie ma informacji na temat tego, kto był celem zamachu, ani ofiar.