10 lat ciężkiego więzienia - tyle miał dostać chiński dziennikarz za krytykę rządu. Pekin namierzył go, bo Yahoo dostarczyło policji adres IP jego komputera. Yahoo podpisało niedawno kodeks, w którym firma zobowiązała się "bronić interesów państwa i narodu chińskiego". Obiecała też przestrzegać prawa chińskiego i nie rozprzestrzeniać "nielegalnych i nieprawdziwych wiadomości".

Szefowie Yahoo za parafkę pod lojalką trafili przed sąd w San Francisco. Pozwali ich obrońcy praw człowieka. To właśnie oni podali przykład dziennikarza wsadzonego za kratki. Pozew został złożony w imieniu dwóch redaktorów - Shi Tao oraz Wang Xiaoning - którzy siedzą w aresztach za krytyczne komentarze wobec rządu.

Reklama

Adwokaci we wniosku napisali, że Yahoo powinno się spytać, do czego Chińczycy będą używać informacji. A Yahoo i inne zachodnie serwisy bronią się, że ograniczona współpraca jest lepsza niż milczenie. Ale niestety są przy tym bardzo dobrym narzędziem reżimu.