Siegfried Rotthaeuser i jego szwagier produkują w Chinach żarówki o mocy 75 W i 100 W, a do Europy sprowadzają je jako "małe urządzenia grzewcze" z anglojęzyczną nazwa handlową "heatball".
Niezadowolony z unijnego zakazu inżynier Rotthaeuser przeanalizował stosowne przepisy i postanowił wykorzystać fakt, że zakazane żarówki są bardzo nieefektywne - tylko 5 proc. zużywanej przez nie energii elektrycznej idzie na wytwarzanie światła; pozostałe 95 proc. jest przetwarzane na energię cieplną. Inżynier doszedł do wniosku, że takie urządzenie można legalnie sprzedawać jako grzejnik.
Na swej stronie internetowej Rotthaeuser i jego szwagier reklamują swe przedsięwzięcie jako "sprzeciw wobec przepisów, wprowadzanych bez procedur demokratycznych i parlamentarnych".
"Minigrzejnik" kosztuje 1,69 euro, a energooszczędna żarówka nawet 6 euro. W pierwszych trzech dniach działalności sprzedano całą partię 4 tysięcy "heatballi". Rotthaeuser obiecuje, że 30 eurocentów z każdego "heatballa" przeznaczy na ratowanie lasu deszczowego. Jego zdaniem, jest to lepszy sposób na ochronę środowiska niż inwestowanie w energooszczędne żarówki, zawierające toksyczną rtęć.
Komentarze (3)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszena marginesie: dopalacze przedstawione są jako bezwzgledny biznes, no i jest to bez wątpienia niezły biznes, ale u podstaw też była akcja demonstracj, zresztą skuteczna: dopalacze udowadniają bowiem fakt powszechności substancji potencjalnie odużających, więc i bezsens ich kryminalizowania.
Były robione symulacje, próby, eksperymenty ile można zaoszczędzić REALNIE na tzw. energooszczędnych żarówkach, okazało się , że praktycznie NIC !!! Ale widocznie inne "ukryte" powody były i "mendrcy jewropejscy" nakazali - wzmożone trucie środowiska nie tylko rtęcią przypominam :)