Zawartość książki przeciekła już do mediów - być może za sprawą wydawcy, który chce w ten sposób zwiększyć zainteresowanie publikacją.
W przypływie szczerości Bush wyznaje w niej, że osobiście dał zgodę na torturowanie najgroźniejszych terrorystów za pomocą podtapiania, czyli tzw. waterboardingu (wlewanie do ust wody więźniowi przywiązanemu do deski i pochylonemu głową w dół).
Były prezydent dał zielone światło dla zastosowania tej techniki wobec Chaleda Szejka Mohammeda, organizatora ataku terrorystycznego na USA 11 września 2011 r.
Bush pisze w autobiografii, że kiedy CIA zapytało, czy aprobuje użycie waterboardingu wobec Mohammeda, odpowiedział: "Tak, do cholery". Podkreślił też, że podjąłby jeszcze raz taką decyzję, gdyby mogła uratować życie ludzi (zależne od informacji uzyskanych od terrorysty).
Bush już wcześniej przyznał, że osobiście poparł tzw. wzmożone metody przesłuchań podejrzanych o terroryzm, uważane za tortury przez organizacje obrony praw człowieka.
Jak pisze czwartkowy "Washington Post", powołując się na emerytowanego profesora prawa Uniwersytetu DePaul, Cherifa Boussianiego, przyznanie się do zgody na waterboarding może mieć dla Busha konsekwencje prawne.
Praktycznie jednak - uważają eksperci - nie grozi mu prawne ściganie z tego tytułu.
W swej książce Bush zdradza również, że w 2003 r. jego wiceprezydent Dick Cheney, niepopularny w społeczeństwie, zaoferował swoją dymisję.
Jako kandydata do zastąpienia Cheneya prezydent rozważał ówczesnego republikańskiego senatora Billa Frista. Ostatecznie jednak nie zmienił wiceprezydenta.
Przyznał się także do błędów w prowadzeniu wojny w Iraku i do swej frustracji, kiedy nie znaleziono tam broni masowego rażenia. Bush przedstawiał tę broń jako główny powód inwazji na Irak.