Według portalu internetowego zajmującego się tematyką morską, nuestromar.org, nie żyje kapitan jachtu "Nashachata" Marek R. i jego brat Paweł R., który był zastępcą kapitana.
Ciała zostały zlokalizowane ze śmigłowca i znajdowały się w pobliżu miejsca, w którym doszło do wypadku jednostki - powiedział prasie przedstawiciel marynarki wojennej Daniel Riveiro.
Jak podaje nuestromar.org, po zlokalizowaniu ciał z helikoptera na miejsce wysłano holownik marynarki wojennej, który odnalazł zwłoki obu mężczyzn.
Pozostałych pięciu członków załogi na holowniku dotarło do Ushuaia, portu w Ziemi Ognistej, gdzie udzielono im pomocy medycznej. "Jeden z członków doznał urazu głowy podczas sztormu, ale jego stan zdrowia jest dobry, podobnie jak reszty załogi" - powiedział Riveiro radiu FM del Sur.
Jacht dryfował w poniedziałek przez kilka godzin, a następnie z powodu złych warunków meteorologicznych rozbił się o skały w pobliżu cieśniny Kanał Beagle. Jak podaje "Clarin", fale sięgały pięciu metrów. Pięciu członkom załogi udało dotrzeć się na plażę, gdzie spędzili noc.
Późnym wieczorem w poniedziałek w pobliże miejsca wypadku dotarł holownik, jednak w związku ze złymi warunkami pogodowymi nie mógł podpłynąć do plaży. Dopiero we wtorek holownik uratował rozbitków. Poszkodowani poinformowali argentyńską marynarkę wojenną, że dwóch członków załogi wpadło do wody. Wtedy rozpoczęto ich poszukiwania.
Argentyńska prasa podaje, że polski jacht ma złamany maszt i inne uszkodzenia.
Jacht "Nashachata" był w trakcie rejsu dookoła świata (ze zmieniającymi się załogami), który miał się zakończyć w końcu października przyszłego roku. Trasa obecnego etapu wiodła wokół przylądka Horn. Jacht miał wypłynąć i powrócić do argentyńskiego portu Ushuaia, a po drodze odwiedzić naukowców w polskiej stacji im. Arctowskiego na Antarktydzie.