Rafid Ahmed Alwan al-Dżanabi, któremu CIA dało kryptonim "Curveball" powiedział, że funkcjonariusze BND byli naiwni. Dali mu nawet angielski podręcznik chemii, by ułatwić porozumiewanie się, a wszystko to, co Irakijczyk powiedział o domniemanym programie broni biologicznej Saddama Husajna, było wytworem jego fantazji.

Reklama

Dżanabi jest inżynierem chemikiem i po studiach pracował w irackim przemyśle. Jego relacje stanowiły trzon argumentów, którymi posłużył się sekretarz stanu USA Colin Powell w głośnym wystąpieniu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ 5 lutego 2003 roku, na krótko przed atakiem na Irak. Obecnie Dżanabi mieszka w Karlsruhe.

"Miałem okazję sfabrykowania czegoś, by obalić reżim. Wraz z moimi synami jestem dumny z tego, że dzięki nam Irak w pewnym zakresie stał się demokracją" - zaznaczył człowiek, który "dopuścił się jednej z największych sztuczek w historii współczesnego wywiadu" - pisze "Guardian".

Irakijczyk otrzymał azyl w Niemczech w marcu 2000 roku. W rozmowach z BND przedstawił napawającą strachem opowiastkę, opartą na wiedzy technicznej wyniesionej ze studiów i z pracy zawodowej, ponieważ uznał, że nadarzyła mu się niepowtarzalna okazja obalenia reżimu Saddama, którego był przeciwnikiem.

Naszkicował nawet mobilne zakłady produkcji broni biologicznej, które wyglądem przypominały naczepy tirów.

Szef amerykańskiej dyplomacji Colin Powell przedstawił Radzie Bezpieczeństwa ONZ te twierdzenia jako fakt i powołał się na "naocznego świadka, irackiego inżyniera chemika, który nadzorował proces produkcji". Powell twierdził też, że ów domniemany świadek był obecny w jednym z zakładów produkcji broni chemicznej, w którym w 1998 roku miało dojść do wypadku i śmierci 12 techników.



Reklama

Dżanabi obawiał się, że będzie zdemaskowany jego fantasta, gdy BND wysłała do Dubaju swoich funkcjonariuszy, by przesłuchać tam jego byłego szefa, doktora Basila Latifa, który powiedział im wprost, że jego podwładny kłamie. Przy rozmowie z Latifem obecni byli także przedstawiciele wywiadu brytyjskiego.

Gdy BND skonfrontowała Dżanabiego z wypowiedziami Latifa, Irakijczyk przyznał: "Jeśli Latif mówi, że nie ma ruchomych zakładów, to znaczy, że ich nie ma". BND dała mu spokój do maja 2002 roku, gdy znów sobie o nim przypomniała, tym razem pytając o różne szczegółowe kwestie, np. lokalizację domniemanych zakładów, nazwiska, oznakowania itp.

Dżanabi nadal zmyślał, tym razem po to, by pomóc żonie. BND miało mu dać do zrozumienia, że jeśli nie będzie współpracował z wywiadem, to jego ciężarna żona - Marokanka przebywająca w Hiszpanii - nie będzie mogła przyjechać do niego do Niemiec.

W styczniu 2003 roku znów pytano go o zakłady w Dżerf al-Nadaf na południowy wschód od Bagdadu, gdzie według jego wcześniejszych, zmyślonych twierdzeń realizowany był tajny iracki program broni biologicznej. Miało to być miejsce, w którym tego rodzaju broń ładowano na duże pojazdy.

Jak zauważa "Guardian", było już wówczas dla niego jasne, że "wojenne bębny biły coraz głośniej, ale wciąż myślał, że jego historyjka o mobilnych zakładach produkcji broni biologicznej została przez wywiad zdyskwalifikowana".

Dlatego doznał dużego szoku, gdy zobaczył w telewizji Powella prezentującego Radzie Bezpieczeństwa ONZ wykresy sporządzone w oparciu o jego oszukańcze opisy.

BND już się do Dżanabiego nie przyznaje i odebrało mu miesięczną zapomogę.

Dwa inne oficjalne powody wymienione przez Powella w uzasadnieniu inwazji na Irak: zakup uranu z Afryki i rzekome poparcie Saddama dla Al-Kaidy, nie miały - w ocenie "Guardiana" - tak dużej siły przekonywania, jak mobilne zakłady produkcji broni biologicznej.