"Nasz badacz w Libii potwierdził, że zginęły co najmniej 104 osoby" - powiedział przez telefon agencji AFP dyrektor biura HRW w Londynie Tom Porteous.
HRW wykorzystuje dane ze źródeł medycznych i relacje naocznych świadków. Porteous podkreślił jednak: "Jest to niepełny obraz sytuacji, gdyż komunikacja jest w Libii bardzo utrudniona. Bardzo się niepokoimy (...) czy nie dochodzi do katastrofy w sferze praw człowieka".
"Rząd uniemożliwił wszelką komunikację przez internet w kraju i zagłusza połączenia telefoniczne, zarówno komórkowe, jak i stacjonarne, przez co bardzo trudno gromadzić informacje" - zaznaczył.
Lekarz w Bengazi powiedział tymczasem agencji AP, że tylko do jego szpitala przewieziono w ostatnich dniach co najmniej 200 ciał demonstrantów zabitych przez siły rządowe.
W sobotę HRW informowała o 84 zabitych, z których większość zginęła właśnie w Bengazi, 1000 km na wschód od Trypolisu.
Protestujący w Libii domagają się ustąpienia libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego, który rządzi krajem od 42 lat. Według źródeł medycznych i świadków policja odpowiada na protesty ostrą amunicją.
Dotychczas demonstracje nie dotarły do stołecznego Trypolisu. W piątek doszło tam jednak do wieców poparcia dla Kadafiego.