We wrześniu ubiegłego roku francuski parlament przyjął ustawę zakazującą noszenia burek i nikabów we wszystkich miejscach publicznych, w tym w autobusach, sklepach, parkach i na ulicach miast. Francja była drugim, po Belgii, krajem europejskim, którego parlament przyjął zakaz noszenia muzułmańskich zasłon zakrywających kobietę od stóp do głów.
Zgodnie z wolą parlamentarzystów, ustawa wchodzi w życie dopiero w sześć miesięcy po przyjęciu, dzięki czemu Francuzi mieli mieć czas na oswojenie się z nowymi przepisami.
Według ustawy, kobieta łamiąca wspomniany zakaz może otrzymać grzywnę do 150 euro. W pewnych wypadkach sąd może nakazać - zamiast lub oprócz kary pieniężnej - obowiązkowy udział na własny koszt w kursie przypominającym o "wartościach republikańskich".
Rok więzienia lub 30 tys. euro grzywny grozi zaś osobie, która siłą nakłania kobiety do wkładania burek, nikabów czy innych tego rodzaju zasłon; kary mogą być dwukrotnie wyższe, jeśli osoba zmuszana do noszenia tych zasłon jest nieletnia.
Oficjalne statystyki mówią, że we Francji jest obecnie około 2 tysięcy muzułmanek zakrywających całkowicie twarz; zwraca się jednak uwagę, że liczby są mało precyzyjne z uwagi na problem z ustaleniem tożsamości osoby noszącej burkę czy nikab. Według MSW, wśród tych kobiet 90 proc. ma mniej niż 40 lat, a 65 proc. posiada francuskie obywatelstwo.
Francuska prasa zauważa, że egzekwowanie prawa wymaga od policji umiejętności perswazyjnych. MSW zaleciło funkcjonariuszom, by najpierw tłumaczyli danej kobiecie w burce czy nikabie konsekwencje łamania tego zakazu, a potem dopiero - jeśli ta ostatnia uparcie będzie odmawiała zdjęcia muzułmańskiej zasłony - stosowali karę grzywny. Wypowiadający się w prasie policjanci nie kryją też obaw, że może dojść do wielu incydentów, jeśli w obronie danej kobiety wystąpią inne osoby.
Media cytują również słowa pragnących zachować anonimowość muzułmanek, których dotyczą bezpośrednio nowe przepisy. Są one oburzone zakazem, twierdząc, że jest on przejawem dyskryminacji religijnej.
Jedna z nich, muzułmanka mieszkająca na paryskich przedmieściach, powiedziała radiu France Info, że nie zamierza się ugiąć i będzie nosić nikab, choć do jej porzucenia namawiają ją jej mało religijni rodzice. "To moja wolność i nikt nie może mi mówić, jak mam praktykować moją religię" - oświadczyła.
Bardziej niż grzywny obawia się ona agresji ze strony "zwykłych" Francuzów, gdyż niedawno - jak opowiedziała - pewien mężczyzna spoliczkował ją publicznie za to, że nosi nikab. Kobieta twierdzi, że w ostateczności jeśli jej życie we Francji stanie się nieznośnie, wyemigruje do kraju swojego pochodzenia - Maroka.