Wcześniejsze oświadczenia Białego Domu sugerowały, że przywódca Al-Kaidy był uzbrojony i być może nawet strzelał do Amerykanów.
Występując w programie "PBS News Hour" Panetta powiedział, że bin Laden "wykonał pewne zagrażające ruchy", które "przedstawiały wyraźne zagrożenie dla naszych ludzi", ale bliżej nie wyjaśnił, co robił nieuzbrojony terrorysta, gdy komandosi wdali się w strzelaninę z innymi osobami w budynku i wtargnęli do jego pokoju.
"Nie sądzę, by miał dużo czasu na powiedzenie czegokolwiek. W budynku trwała strzelanina. Ze strony (komandosów marynarki wojennej z formacji) SEALs była to błyskawiczna akcja" - zaznaczył szef CIA.
Dodał następnie: "Mieli uprawnienia do zabicia bin Ladena. I oczywiście, zgodnie z regułami postępowania, gdyby rzeczywiście podniósł ręce do góry, poddał się i nie wydawał się przedstawiać zagrożenia jakiegokolwiek rodzaju, to pojmaliby go. Jednak mieli pełne uprawnienia od zabicia go".
Po uśmierceniu bin Ladena strzałami w głowę i klatkę piersiową ekipa 25 żołnierzy SEALs w ciągu kilku minut spenetrowała jego rezydencję, zabierając ze sobą wyposażenie komputerowe i dokumenty. CIA utworzyła specjalny zespół do przeanalizowania tych materiałów.
Władze USA potwierdziły, że w trakcie akcji zginęło pięć osób: bin Laden, jego syn Chalid, najbardziej zaufany kurier bin Ladena Abu Ahmed al-Kuwaiti oraz żona i syn al-Kuwaitiego. Wcześniej podawano, że kobieta padła ofiarą wykorzystania jej jako żywej tarczy, ale według władz w rzeczywistości została trafiona przypadkowo.