Przedszkolaki i uczniowie podstawówki na podparyskim przedmieściu po raz kolejny w tym tygodniu nie wyszły na szkolne podwórko ze strachu przed porachunkami młodzieżowych gangów narkotykowych - donosi w czwartek "Le Parisien".

Jak relacjonuje gazeta, w Sevran (departament Seine-Saint-Denis) od wielu miesięcy miejscowi dilerzy budzą postrach mieszkańców, dezorganizując im codzienne życie. To jeden z przykładów zjawiska gangów narkotykowych, które - jak zaznaczają od wielu miesięcy media - "rządzą" na niektórych podmiejskich blokowiskach w owianym złą sławą Seine-Saint-Denis.

Reklama

Według "Le Parisien", około 600 przedszkolaków i uczniów szkoły podstawowej w Sevran nie mogło w środę wyjść na szkolne podwórko, gdyż za oknem słychać było strzelaninę. Wszystko wskazuje na to, że były to gangsterskie porachunki przy użyciu prawdziwej amunicji.

Dyrekcja placówki zakazała więc dzieciom wychodzenia na szkolne podwórko podczas przerwy. Taka decyzja padła już po raz drugi w ciągu tygodnia - wcześniej, w poniedziałek, jej powodem był pościg "dwóch zamaskowanych osobników" w okolicach szkoły. Choć uczniowie nie byli dotąd nigdy celem ataków, to rodzice i nauczyciele boją się zabłąkanych kul.

"Tylko rano nie ma wystrzałów, poza tym słychać je ciągle" - twierdzi matka jednego z dzieci, uczących się w Sevran, mówiąc, że czegoś podobnego nie widziała w tej miejscowości od kilkunastu lat. Dodaje, że dwa tygodnie temu w okolicy szkoły wybuchła strzelanina, gdy dzieci biegały jeszcze w czasie przerwy po podwórku.

Mieszkańcy Sevran mówią gazecie, że żyją w ciągłym strachu mimo obecności w dzielnicy oddziałów specjalnych jednostek policyjnych. Nie pomaga też policyjny helikopter, który stale przeczesuje okolicę. Nic nie dają zapewnienia miejscowych władz, że skończą one z "dilerami, którzy tworzą prawo".



Reklama

Mer Sevran, Stephane Gatignon, przyznaje w rozmowie z gazetą, że dyktat dilerów w jego mieście doprowadził do "skrajnie kryzysowej" sytuacji i że mieszkańcy są "zastraszeni".

Jego zdaniem, nawet wzmocnienie nadzoru policyjnego nad walczącymi o wpływy gangami nie przyniosło rezultatu. Gatignon uważa, że wyjściem z tej patologicznej sytuacji jest zmiana prawa, czyli zalegalizowanie we Francji użycia lekkich narkotyków, takich jak marihuana.