Ministerstwo zachowuje jednocześnie prawo do złożenia tego wniosku ponownie w dowolnym czasie. "Nasza Niwa" ogłosiła na swojej stronie internetowej, że została "tymczasowo uratowana".

Reklama

Ministerstwo wystąpiło o wstrzymanie wydawania "Naszej Niwy", gdy w kwietniu wystosowało pod jej adresem trzecie w ciągu roku oficjalne ostrzeżenie. Na Białorusi co najmniej dwa ostrzeżenia z Ministerstwa Informacji w ciągu roku mogą być podstawą do zamknięcia gazety.

Wycofanie we wtorek pozwu gazeta oceniła jako "zwycięstwo zdrowego rozsądku". "Myślę, że nie doszłoby do niespodzianki, jaką zakończyła się dzisiejsza rozprawa, gdyby władze nie czuły na sobie presji społecznej, gdyby nie liczne listy od czytelników do Ministerstwa Informacji z żądaniami, by nie zamykać gazety. Władze zapewne oceniły sytuację i postanowiły nas nie zamykać" - powiedział redaktor naczelny gazety Andrej Skurko po rozprawie.

Wyraził jednak przypuszczenie, że władze nie pozostawią gazety "tak sobie, bez kary" i nałożą na nią grzywnę.

"Nasza Niwa" zaskarżyła kwietniowe ostrzeżenie, a gdy sąd odrzucił skargę, złożyła apelację od tej decyzji. Batalia sądowa w tej sprawie nie skończyła się; apelacja będzie rozpatrywana 14 lipca. Ostrzeżenie dotyczyło publikacji w gazecie o sprawie zamachu bombowego w mińskim metrze z 11 kwietnia.

Jednocześnie Ministerstwo Informacji 9 czerwca wystosowało pod adresem "Naszej Niwy" kolejne ostrzeżenie, dotyczące tym razem sprawy formalnej - braku kodu prenumeraty w numerze z 1 czerwca.



Reklama

Opozycyjna gazeta ma jeszcze na swym koncie dwa ostrzeżenia z 2010 roku, których ważność upływa jednak pod koniec lipca. Dotyczyły one publikacji o filmie rosyjskiej telewizji NTV "Kriestnyj Baćka", dyskredytującym prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenkę.

Na wtorkową rozprawę w Najwyższym Sądzie Gospodarczym przyszło kilkudziesięciu czytelników gazety, w tym byli kandydaci opozycji na prezydenta: Ryhor Kastusiou i Uładzimir Niaklajeu.

Ministerstwo Informacji wnioskowało też o wstrzymanie wydawania drugiej opozycyjnej gazety, "Narodnej Woli". Najwyższy Sąd Gospodarczy zajmie się tym wnioskiem w środę.

Obie gazety: i białoruskojęzyczna "Nasza Niwa", i wychodząca po rosyjsku "Narodnaja Wola", miały w przeszłości kłopoty z ukazywaniem się na rynku. W latach 2005-2008 były pozbawione możliwości sprzedaży przez państwowych, czyli w praktyce jedynych w kraju dystrybutorów: Biełsojuzdruk i Biełpocztę. Przywrócenie gazet do państwowej dystrybucji nastąpiło w czasie ocieplenia stosunków Białorusi z Unią Europejską w 2008 roku.