Także sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen podkreślił, że zabójcy Rabbaniego nie osiągną celu. Obama potępił zabójstwo Rabbaniego i zapewnił, że nie powstrzyma ono Stanów Zjednoczonych przed kontynuowaniem misji w Afganistanie.

Reklama

"To tragiczna strata - powiedział Obama w obecności Karzaja w Nowym Jorku. - Obaj wierzymy, że mimo tego incydentu nie cofniemy się przed budowaniem drogi, która doprowadzi do tego, że Afgańczycy będą mogli żyć w wolności, bezpieczeństwie i dobrobycie".

Karzaj podziękował Obamie za kondolencje z powodu - jak mówił - "tego męczeństwa (...) afgańskiego patrioty, który poświęcił swoje życie dla Afganistanu i pokoju w naszym kraju". "Nie powstrzyma nas to przed dalszym podążaniem obraną drogą" - podkreślił.

Rasmussen zaznaczył zaś w oświadczeniu wydanym w Kabulu: "Nasz komunikat dla tych, którzy proponują narodowi afgańskiemu tylko śmierć i zniszczenie, jest jasny: nie wygracie". "Nie zapobiegniecie temu, by naród afgański wziął swój los we własne ręce, i nie naruszycie trwałości partnerstwa między wspólnotą międzynarodową i Afganistanem" - napisał Rasmussen.

Rabbani, były prezydent Afganistanu i obecny szef Wysokiej Rady Pokoju, organu odpowiedzialnego za kontakty z talibami, został we wtorek zabity w zamachu samobójczym. Według osób z otoczenia Rabbaniego, zginął on na skutek eksplozji bomby ukrytej w turbanie zamachowca, który podawał się za wysłannika talibów. Do zamachu doszło w domu Rabbaniego, leżącym w ściśle strzeżonej enklawie dyplomatycznej zwanej Zieloną Strefą w Kabulu. W tym samym zamachu został ranny doradca prezydenta Karzaja.

Wysoka Rada Pokoju jest specjalnym organem odpowiedzialnym za kontakty z talibami i innymi rebeliantami oraz za znalezienie rozwiązań mających na celu zakończenie trwającej od dziewięciu lat wojny w Afganistanie. Rada liczy 70 członków.

Od powstania rok temu Rada nie poczyniła jednak większych postępów. Talibowie kilkakrotnie odrzucali propozycję podjęcia rozmów, uznając prezydenta Karzaja za marionetkę w rękach Amerykanów i zapowiadając, że nie zaczną negocjacji pokojowych dopóki żołnierze sił międzynarodowych nie opuszczą kraju.