Rosyjski handlarz bronią Wiktor But został w środę uznany przez amerykańskich sędziów przysięgłych za winnego stawianych mu zarzutów próby sprzedaży broni lewicowym rebeliantom z organizacji FARC w Kolumbii.
44-letni But, były oficer armii radzieckiej, uchodzi za największego przemytnika broni na świecie. Według raportu ONZ z 2001 r., "dostarczał sprzęt wojskowy do wszystkich stref konfliktów zbrojnych w Afryce". Dysponował ogromnymi środkami na ten cel, m.in. prywatnymi samolotami wojskowymi z arsenału ZSRR.
Został zatrzymany w Bangkoku w 2008 roku w wyniku operacji agentów amerykańskiej Administracji ds. Walki z Narkotykami (DEA). Udawali oni wysłanników FARC, aby skłonić Buta do spotkania. Agenci zaproponowali Butowi, że kupią 700 rakiet ziemia-powietrze, 5000 karabinów, miny bojowe i miliony sztuk amunicji. Potem go aresztowali i wydali władzom Tajlandii.
Przez następne dwa lata trwał spór z rządem Tajlandii o ekstradycję Buta do USA. Broń dla FARC miała służyć m.in. do zabijania amerykańskich agentów współpracujących z władzami Kolumbii. FARC czerpie dochody ze współpracy z kartelami narkotykowymi, które wysyłają narkotyki do USA, i jest przez Waszyngton uznawana za organizację terrorystyczną.
Starania o ekstradycję Buta - do której doszło ostatecznie w listopadzie 2010 r. - wywołały napięcia między Waszyngtonem a Moskwą. Zdaniem obserwatorów Rosja obawia się, że But może zawrzeć układ z prokuratorami, aby uzyskać łagodniejszą karę, i ujawnić swoje powiązania z obecnymi elitami władzy na Kremlu.Butowi grozi kara od 25 lat więzienia do dożywocia. Wyrok ma być wydany 8 lutego przyszłego roku.
Jeden z jego obrońców Kenneth Kaplan już zapowiedział apelację. Inny z kolei, Albert Dayan, twierdził w trakcie procesu, że władze amerykańskie "wrobiły" biznesmena prowadzącego legalne interesy i zbudowały oskarżenie na nagranych rozmowach, które zostały nadinterpretowane, gdyż nigdy nie wynikało z nich zawieranie jakichkolwiek transakcji sprzedaży broni.