Wojsko i oddziały ochotników lojalnych wobec syryjskiego prezydenta Asada wkroczyły do dzielnicy mieszkaniowej miasta Hims po sześciu dniach ostrzału czołgowego, który spowodował śmierć wielu ludzi - podali w poniedziałek aktywiści opozycji i mieszkańcy.

Reklama

Utrzymują oni, że dezerterzy z armii, którzy schronili się w Bab Amro i pomagali bronić tej dzielnicy, gdzie regularnie odbywają się uliczne demonstracje przeciwko autokratycznym rządom Baszara el-Asada, wycofali się przed siłami lojalnymi wobec prezydenta.

"Siły te szturmują domy, aresztują ludzi, lecz w Bab Amro niewielu zostało" - powiedział Reuterowi przez telefon opozycyjny aktywista Raed Ahmad. Wg niego proasadowscy ochotnicy mają furgonetki i plądrują budynki.

Wg opozycji 17 osób zginęło w ciągu ostatniej doby w ofensywie sił rządowych w Hims, na zachodzie kraju. To położone 160 km na północ od Damaszku miasto, które liczy ok. 800 000 ludzi, jest w ostatnich tygodniach miejscem najgwałtowniejszych aktów przemocy. Jest też głównym miejscem protestów przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada.

Syryjskie władze zakazały niezależnym mediom wstępu do Hims, toteż, jak pisze Reuters, nie ma możliwości sprawdzenia, co się dzieje w mieście. Według ONZ od rozpoczęcia w marcu protestów przeciwko Asadowi w Syrii zginęło ponad 3 tys. osób. Władze twierdzą z kolei, że islamscy bojownicy i gangi inspirowane z zagranicy zabiły 1,1 tys. członków służb bezpieczeństwa.