Na 5 dni przed głosowaniem przyszłorocznego budżetu Portugalii centroprawicowy gabinet Pedro Passosa Coelho musi znaleźć 1,6 mld euro na system szpitalny pogrążony w długach. Jak dowiedział się dziennik "Diario Economico", większości szpitali grozi paraliż, jeśli do końca stycznia nie zostanie pokryta kwota długu.

Reklama

"Największym wierzycielem w służbie zdrowia są dostawcy środków farmaceutycznych. Portugalskie szpitale są im winne ponad 1,2 mld euro, tymczasem dystrybutorzy leków nie są już skłonni do dalszego wydłużenia terminów płatności za towar, które w październiku przekroczyły średnio 450 dni. Teraz domagają się tylko gotówki" - poinformowała w piątek lizbońska gazeta.

Według "Diario Economico" w sytuacji niedomykającego się budżetu na 2012 r. gabinet Passosa Coelho musi liczyć na pomoc Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, aby sprostać groźbie bankructwa szpitali.

"Rząd zasygnalizował już problem przedstawicielom obu instytucji i istnieje szansa, że portugalska służba zdrowia dostanie od nich zastrzyk środków na rozwiązanie tego problemu" - dowiedział się dziennik w ministerstwie zdrowia.

Zadłużenie 50 portugalskich szpitali oraz klinik publicznych wyniosło w 2010 r. 4,8 mld euro. Największy wzrost długu nastąpił w latach 2007-2010 - o ponad 100 proc.

Zdaniem dziennika "Diario Economico" jednym z rozwiązań dla portugalskiej służby zdrowia może być rozwiązanie umów z częścią środowiska medycznego. "Co najmniej 1245 lekarzy jest zbędnych w publicznym systemie zdrowia" - oszacowała gazeta.

We wrześniu minister zdrowia Paulo Macedo poinformował, że według szacunków ministerstwa, ok. 35 proc. publicznych szpitali w Portugalii jest niewypłacalnych i znajduje się w tzw. bankructwie technicznym.