Porozumienie euro plus, które sformalizuje umowa zawarta poza ramami Traktatu z Lizbony, oznacza, że interesy strefy euro zderzą się nie tylko z interesami krajów spoza eurolandu, ale także UE jako takiej - pisze na łamach "Financial Timesa" Wolfgang Muenchau."Decyzja członków eurostrefy, by wyjść poza prawne ramy UE i w oparciu o wielostronny traktat ustanowić rdzeń unii fiskalnej, doprowadzi z czasem do rozłamu (między UE a strefą euro)" - napisał w sobotę w "FT" Muenchau, który kieruje ośrodkiem Eurointelligence. Według analityka, po brukselskim szczycie mamy do czynienia nie tylko z wciąż nierozwiązanym kryzysem eurostrefy, ale także z kryzysem samej UE. Drugi z nich uważa za groźniejszy. Muenchau przewiduje, iż wynikiem rozejścia się dróg eurostrefy i UE będzie niemal pewny rozpad Unii Europejskiej.

Reklama

"Unia fiskalna, która najprawdopodobniej zostanie uzgodniona w marcu, nie będzie zbyt skuteczna w rozwiązaniu kryzysu. Skoncentruje uwagę nie tam, gdzie trzeba, głównie na dyscyplinie fiskalnej, która nie jest rzeczywistym powodem rozszerzenia się kryzysu m.in. na Hiszpanię i Belgię" - sądzi Muenchau. "Eurostrefa złożyła jednak (w Brukseli) ważne polityczne oświadczenie. Nie dopuści do tego, by outsiderzy (jak Wielka Brytania - PAP) stali na przekór jej działaniom, gdy potrzeba takich działań jest dla niej oczywista" - dodał ekspert, nawiązując do brytyjskiego weta i decyzji wyjścia poza ramy Traktatu Lizbońskiego dla zawarcia unii fiskalnej.

"Po to, by unia monetarna przetrwała, jej jednostronna i nieprzemyślana unia fiskalna będzie musiała stać się bardziej efektywna, zwłaszcza w dziedzinie wspólnego rynku. Spodziewam się, że (eurostrefa) stworzy własny rynek wewnętrzny w ramach istniejącego (wspólnego rynku UE)" - dodał. Analityk ocenia, że eurostrefa uzupełniona o unię fiskalną będzie musiała wytworzyć spójny rynek usług finansowych, nadzorowany przez jednego regulatora. Muenchau nie wierzy, by eurostrefa godziła się na sytuację, gdy jej główny ośrodek finansowy mógł być ulokowany poza jej granicami (np. w londyńskim City - PAP). Kraje eurostrefy będą też chciały kształtować zasady rynku pracy i koordynować politykę podatkową.

"We wszystkich tych dziedzinach eurostrefa i UE będą w stałym prawnym i politycznym konflikcie, w którym UE będzie działać jako hamulec rozwoju strefy euro" - podkreślił ekspert. Konflikt ten - jego zdaniem - z pewnością doprowadzi z czasem do rozłamu w UE: "Oczywiście nikt z UE nie może być wykluczony, ale nie ma niczego, co mogłoby zapobiec temu, by państwa działały na rzecz ochrony swych interesów" - zaznaczył. Wskazuje, że Traktat Lizboński dopuszcza "procedurę rozwodową", czyli wyjścia z UE. "Czwartkowy szczyt Rady Europejskiej wykazał, że unia monetarna w ramach jednych i tych samych ram prawnych nie może współżyć z grupą państw nie będących jej stałymi członkami. Ramy UE z jej obecnymi traktatami i instytucjami okazały się niewystarczająco elastyczne dla funkcjonowania unii monetarnej i katastrofalne dla unii monetarnej w kryzysie" - twierdzi Muenchau.

"Ostatnie wydarzenia umocniły mnie w przekonaniu, że jedynym sposobem ocalenia strefy euro jest zniszczenie UE. Oczywiście europejskie rządy mogą doprowadzić do zniszczenia obu. Wszystko, co osiągnęły w piątek we wczesnych godzinach rannych, to stworzenie nowego kryzysu bez rozwiązania istniejącego" - podsumował ekspert.