Co najmniej 57 osób zginęło, a blisko 200 zostało rannych w serii zamachów bombowych, do których doszło w czwartek rano w Bagdadzie - poinformował rzecznik irackiego ministerstwa zdrowia Zijad Tarik. To najpoważniejszy od miesięcy atak w irackiej stolicy.
W różnych częściach miasta doszło do co najmniej 11 eksplozji, które zdaniem irackich władz były skoordynowanym atakiem.
Eksplozje ukrytych w pojazdach ładunków i bomb przydrożnych nastąpiły w kilku dzielnicach Bagdadu, z których część jest zamieszkana przez szyitów.
Co najmniej 18 osób straciło życie, gdy w pobliżu budynku rządowego w dzielnicy Karrada wybuchła karetka pogotowia prowadzona przez zamachowca samobójcę. Kolejne siedem osób zginęło, a 21 odniosło obrażenia w eksplozji dwóch ładunków w dzielnicy Al-Amal na południu miasta.
Czwartkowe ataki to pierwsza oznaka wzrostu przemocy po niedawnym wybuchu kryzysu politycznego w Iraku - pisze Reuters.
Przed kilkoma dniami iracki wymiar sprawiedliwości wydał nakaz aresztowania sunnickiego wiceprezydenta Tarika al-Haszimiego, zarzucając mu, że był zamieszany w próbę zamachu na szefa rządu Nuriego al-Malikiego. Agencja dpa nie wyklucza, że aresztowania Haszimiego mógł zażądać sam premier Maliki i wspierające go partie szyickie.
Spór we władzach Iraku grozi odnowieniem na pełną skalę konfliktu wyznaniowego między stanowiącymi większość szyitami a sunnitami. Obecnie natężenie aktów przemocy wyraźnie spadło, ale radykalne ugrupowania obu wspólnot nadal nie chcą złożyć broni.
Czwartkowe zamachy nastąpiły w niespełna tydzień po opuszczeniu Iraku przez ostatnich żołnierzy amerykańskich po blisko dziewięciu latach od rozpoczęcia wojny w tym kraju.