Sobotnie protesty "O wolne wybory", organizowane przez opozycję, zgromadziły na ulicach Moskwy tysiące ludzi. Szacunki mediów i samych opozycjonistów różnią się znacznie. Jednak nikt w Rosji nie posunął się tak daleko, jak białoruska telewizja państwowa.

Reklama

W serwisie informacyjnym białoruskiej telewizji podano informację o proteście, który w sobotę zorganizowano na Prospekcie Sacharowa w Moskwie. "Towarzyszyły mu oskarżenia i obelgi, które rzucali wobec siebie liderzy partii, pozostających poza Dumą Państwową" - mówił spiker.

http://www.youtube.com/watch?v=OKaj-KokfG8#!

Doskonałą pracę wykonał także montażysta, który wybrał ujęcia znudzonych i nie najmłodszych uczestników demonstracji.

Ryzykowny był za to wybór eksperta, który komentował moskiewskie wydarzenia. Były członek rosyjskiej Najwyższej Rady Rusłan Chasbułatow przekonywał, że "z państwem nie ma żartów". Jednak to właśnie ten człowiek w 1993 roku, w czasie słynnego kryzysu konstytucyjnego nawoływał obywateli do wyjścia na ulicę i organizacji protestów przeciwko polityce Borysa Jelcyna. Demonstracje przerodziły się wówczas w starcia, a wszystko skończyło się mrożącymi krew w żyłach scenami, kiedy na moskiewskie ulice w październiku wyjechały czołgi. Sam Chasbułatow trafił do więzienia, z którego na mocy amnestii wyszedł kilka miesięcy później.