Zdaniem szefa delegacji PiS we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) w PE prof. Ryszarda Legutki, śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej jest największym skandalem w lotnictwie od końca II wojny światowej. Jak powiedział PAP, petycja do PE wzywająca do międzynarodowego śledztwa została wstępnie uznana za dopuszczalną, ale musi uzyskać polityczne poparcie PE.
Jest dużo pytań w sprawie katastrofy smoleńskiej. Doskonale rozumiem potrzebę rodzin, by odkryć, co naprawdę się stało. Śledztwo było w sposób oczywisty nieodpowiednie, są dowody na to, że rosyjskie władze ukrywały kluczowe informacje - mówił Brytyjczyk Martin Callanan, szef konserwatywnej frakcji EKR. Jego zdaniem nie zaszkodziłoby w tej sprawie międzynarodowe śledztwo, choć - jego zdaniem - dowody zostały do tej pory w dużej mierze zniszczone.
Inny Brytyjczyk z frakcji EKR Charles Tannock powiedział, że był pod wrażeniem przedstawionej podczas wysłuchania symulacji. Nie jestem ekspertem lotniczym, ale symulacja naukowca robiła bardzo profesjonalne wrażenie. (...) Są ewidentne błędy we wnioskach Rosjan, które budzą wiele wątpliwości i obawiam się, że mogą torować drogę teoriom spiskowym - powiedział Tannock dziennikarzom.
Jego zdaniem demokratycznie wybrany PE może zająć się tą kwestią i doprowadzić do międzynarodowego śledztwa. To jest międzynarodowa sprawa i powinien być powołany komitet do międzynarodowego śledztwa, jeśli nie zdecyduje o tym ani polski rząd, ani Rosjanie - podsumował Tannock. W środowym wysłuchaniu w PE uczestniczyło ok. 200 osób, głównie polscy politycy i rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej, a także m.in. zagraniczni europosłowie, urzędnicy europarlamentu, dyplomaci.
Jesteśmy członkiem UE i to jest nasze prawo - korzystania z wysłuchania (w PE) w celu podzielenia się informacjami o katastrofie, ale także zaapelowania o zainteresowanie przyczynami katastrofy i powołanie międzynarodowej komisji, która rzetelnie i obiektywnie przyczyni się do wyjaśnienia jej przyczyn - powiedziała w środę dziennikarzom w Brukseli córka pary prezydenckiej Marta Kaczyńska. Zadeklarowała, że w tej sprawie "nigdy się nie podda".
Pierwsze wysłuchanie w siedzibie europarlamentu w sprawie katastrofy odbyło się ponad rok temu. W środę zaproszeni zostali eksperci z zespołu Antoniego Macierewicza (PiS), którzy prezentowali ekspertyzy i symulacje komputerowe. Przez kilka ostatnich miesięcy weryfikowali oni oficjalną przyczynę katastrofy, czyli uderzenie w brzozę przy lądowaniu samolotu.
Ekspertyzy te potwierdzają, że do katastrofy doszło w powietrzu na skutek świadomego działania osób trzecich - powiedział Macierewicz. Podczas wysłuchania dr Kazimierz Nowaczyk z Uniwersytetu Maryland dowodził, że samolot nie mógł skręcić w lewo w kierunku brzozy, o którą miał się rozbić. Takie przechylenie się wpłynęłoby na zmianę kierunku (...). Badanie samolotu przez MAK (Międzypaństwowy Komitet Lotniczy-PAP) i inne instytucje opisuje przechylenie w lewo, które jest niezgodne z właściwościami technicznymi i aerodynamicznymi tego rodzaju samolotu - powiedział Nowaczyk.
Jego zdaniem możliwą przyczyną katastrofy był wybuch na pokładzie krótko przed lądowaniem. To jest hipoteza, która najlepiej może zostać sprawdzona poprzez badanie wraku i autopsję wszystkich ciał. Jest to, jak na razie, jedyna hipoteza, która by tłumaczyła układ rozbitego samolotu - powiedział dziennikarzom. W PE tłumaczył, że lądowanie przy tym kącie podejścia samolotu nie mogło w żadnym przypadku doprowadzić do tego rodzaju rozbicia maszyny.
Do jego analizy przychylił się prof. Wiesław Binienda z Uniwersytetu Akron w Ohio. Jego zdaniem, niemożliwe jest, by odpadł aż tak duży fragment skrzydła po uderzeniu w brzozę, którą skrzydło powinno przeciąć. "Niewielki uszczerbek skrzydła nie powinien wpłynąć na możliwość lotu całego samolotu" - mówił, przedstawiając symulację komputerową.
Z kolei prawniczka Maria Szonert-Binienda oceniła, że "zniekształcony proces" dochodzenia ws. przyczyn katastrofy doprowadził do złych wniosków. Polityczna decyzja nieobwiniania strony rosyjskiej doprowadziła do przyjęcia wersji błędu pilota i wykluczono inne możliwe scenariusze - błędu technicznego i ataku terrorystycznego - powiedziała.
Opublikowany w ubiegłym roku raport komisji pod kierownictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera wskazał na nieprawidłowości w pracy rosyjskich kontrolerów i w wyposażeniu lotniska. Komisja uważa, że do tragedii przyczyniło się przekazywanie załodze przez kierownika strefy lądowania w Smoleńsku informacji o prawidłowym położeniu samolotu względem lotniska, ścieżki schodzenia i kursu. Według komisji Millera mogło to utwierdzać załogę w przekonaniu o prawidłowym podchodzeniu do lądowania, "gdy w rzeczywistości samolot znajdował się poza strefą dopuszczalnych odchyleń".