W 2004 r. Martin skazano na 30 lat pozbawienia wolności za współudział w zbrodniach Dutroux, ale sąd zezwolił, by opuściła więzienie po 16 latach i została przyjęta przez klasztor klarysek.
Uczestnicy demonstracji przynieśli białe baloniki, dla upamiętnienia ofiar Dutroux, oraz czarne baloniki, które były wyrazem ich sprzeciwu wobec decyzji sądu. Niektórzy przynieśli portrety 8-letnich dziewczynek Julie i Melissy, które po torturach zmarły z głodu w piwnicy domu Dutroux - za wiedzą Michelle Martin.
Demonstranci przeszli pod klasztor, skandując: Hańba, hańba, komu hańba? Hańba sprawiedliwości! Do więzienia! Do więzienia!.
Zgodnie z decyzją sądu penitencjarnego 52-letnia Martin ma być przyjęta przez klaryski w Malonne koło Namur w ciągu kilku tygodni. Sąd zgodził się na taki plan jej resocjalizacji jeszcze w zeszłym roku, choć Martin chciała, by pozwolono jej jechać do klasztoru we Francji, ale na to nie zgodziło się tamtejsze ministerstwo sprawiedliwości.
Prokuratura w Mons wniosła o kasację decyzji sądu. Kobietę aresztowano 13 sierpnia 1996 roku, tego samego dnia co jej byłego męża, skazanego później na karę dożywotniego więzienia za trzy morderstwa, dziewięć porwań, tortury, które spowodowały śmierć w sumie czterech dziewczynek, i za wieloletnie gwałty na dzieciach.
Martin mogła ubiegać się o przedterminowe zwolnienie, bo spędziła w więzieniu ponad połowę wymierzonej jej kary. Została skazana za współudział w porwaniach, uwięzieniu i torturowaniu uprowadzonych dziewczynek. Z zawodu nauczycielka, na procesie tłumaczyła swój udział w zbrodniach strachem przed mężem.
Ich proces, który wstrząsnął europejską opinią publiczną, trwał prawie cztery miesiące i odbył się w 2004 roku, prawie osiem lat po aresztowaniu Dutroux i jego wspólników. Ujawnienie ogromu zbrodni wywołało szok, a podejrzana nieudolność organów ścigania w tej sprawie - niemal rewolucyjne nastroje w Belgii.