Do 166 wzrosła liczba osób, które poniosły śmierć w pożarze zakładów tekstylnych w Karaczi w południowym Pakistanie - poinformowały w środę lokalne władze. Służby ratunkowe zastrzegają, że może być więcej ofiar. Pożar wybuchł we wtorek wieczorem. Łącznie w pożarach w dwóch pakistańskich fabrykach, w Karaczi i we wschodnim mieście Lahaur, zginęło we wtorek 191 osób.

Reklama

Wcześniejszy bilans mówił o 110 zabitych w Karaczi i kilkunastu rannych. Według lokalnych władz był to największy pożar w historii miasta. W zakładach tych zatrudnionych jest około 450 osób. Jeden z rannych pracowników twierdził, że w czasie pożaru wewnątrz było ok. 150 osób. Trwa dogaszanie pożaru. Na razie nie wiadomo, co było jego przyczyną. W ciągu dwóch minut ogień ogarnął całą fabrykę - powiedział przebywający w szpitalu 29-letni Liaqat Hussain, który ma rozległe oparzenia.

Według szefa strażaków Ehtishama ud-Dina większość ofiar śmiertelnych to osoby, które nie mogły się wydostać z piwnicy. Pomieszczenie doszczętnie się spaliło. Pracownicy mówią też, że ucieczkę utrudniały kraty w oknach i zamknięta brama. Niektóre osoby uratowały się, skacząc z dachu. Brama była zamknięta. Byliśmy uwięzieni w środku - powiedział Hussain.

Właściciele bardziej przejmowali się zabezpieczeniem ubrań niż bezpieczeństwem pracowników - dodał zatrudniony w fabryce Mohammad Pervez. Twierdzi, że wiele osób mogłoby się uratować, gdyby w oknach nie było krat. Jak poinformował starszy inspektor Amir Farooqi, policja szuka obecnie właścicieli zakładu. Kilka godzin wcześniej we wtorek w Lahaur zapaliła się fabryka obuwia. Według najnowszego bilansu zginęło 25 osób.

Wtorkowe pożary są dowodem na kłopoty z bezpieczeństwem i higieną pracy w Pakistanie. Krytycy twierdzą, że rząd jest zbyt skorumpowany i nieskuteczny, by objąć opieką pracowników oraz rozwiązać wiele problemów, takich jak przerwy w dostawach energii, powszechne ubóstwo czy talibska rebelia.