Hiszpania w tym roku po raz kolejny nie dotrzyma zobowiązań podjętych wobec Brukseli w sprawie deficytu budżetowego. Zamiast obiecanych 6,3 proc. PKB dziura w finansach publicznych osiągnie 7,4 proc. – przyznał w sobotę minister ds. budżetu Cristobal Montoro. Teoretycznie oznacza to, że zgodnie z paktem fiskalnym Madryt ryzykuje karę wartą do 0,1 proc. dochodu narodowego. Jednak odwrót od radykalnych cięć w Europie spowoduje, że prędzej upadnie pakt fiskalny, niż Południe zacznie oszczędzać zgodnie z jego wymogami. Przyjęta z wielką pompą umowa podzieli zapewne los paktu stabilności i wzrostu z 1999 r., który był nagminnie łamany, aż stał się martwym prawem.
Hiszpania nie dotrzymała słowa z dwóch powodów. Państwo będzie musiało przejąć 53 mld euro złych długów od banków. I ucierpi z powodu niższych dochodów fiskalnych w warunkach głębokiej recesji. Montero przyznaje, że te warunki nie poprawią się w przyszłym roku. Właśnie dlatego dług państwa wzrośnie z 85 proc. PKB w tym roku do 90 proc. w roku przyszłym. Madryt zobowiązał się do ograniczenia do 4,5 proc. PKB deficytu budżetowego w 2013 r. i do 2,8 proc. w 2014 r. Jednak postęp w uzdrawianiu finansów publicznych jest minimalny: w 2011 r. deficyt budżetowy wyniósł 8,5 proc. PKB.
Scenariusz redukcji deficytu budżetowego w nadchodzących dwóch latach jest właściwie nierealny z powodu dalszej recesji (spadek PKB w 2013 r. ma wynieść 1,2 proc. – przewiduje MFW) i fatalnej sytuacji na rynku pracy, która pogłębi problem złych długów – uważa Megan Greene, ekonomistka Roubini Global Economics.
Zgodnie z przyjętym w marcu tego roku paktem fiskalnym kraje strefy euro nie mogą mieć większego deficytu budżetowego niż 3 proc. PKB, a deficyt strukturalny może wynosić góra 0,5 proc. PKB (w przypadku Hiszpanii to w 2012 r. 4,8 proc.). Jeśli rządy nie będą trzymały się tych regulacji, mogą zostać pozwane do Trybunału Sprawiedliwości UE, który za każdy rok łamania regulacji ma prawo zasądzić karę odpowiadającą do 0,1 proc. PKB (w przypadku Hiszpanii to prawie 2 mld euro). Nowe regulacje mają wejść w życie od 1 stycznia 2013 r., jeśli do tego czasu ratyfikuje je przynajmniej 12 krajów strefy euro. Na razie pakt fiskalny ratyfikowało 8 krajów unii walutowej, ale w kolejnych pięciu proces ten jest na finiszu.
Eksperci obawiają się jednak, że w warunkach ostrego sprzeciwu społecznego przeciwko polityce premiera Mariana Rajoya jest mało prawdopodobne, aby Bruksela zdecydowała się na krok, który ostatecznie pogrąży wizerunek premiera.Reformy wprowadzone przez hiszpański rząd idą nawet dalej od naszych rekomendacji – zaklinał rzeczywistość w miniony weekend komisarz ds. gospodarczych i walutowych Olli Rehn.
Podobny do paktu fiskalnego los spotkał już ustanowiony w 1999 r. pakt stabilności i wzrostu. Uchwalony z inicjatywy ówczesnego ministra finansów Niemiec Theodora Waigla dokument również zakładał nakładanie kar na kraje, które permanentnie mają większy deficyt budżetowy niż 3 proc. PKB i dług publiczny wykraczający ponad 60 proc. PKB. Jednak już trzy lata później najpierw Francja, a potem Niemcy przekonały inne kraje Rady UE do poluzowania regulacji, bo im samym z powodu łamania założeń paktu groziły kary finansowe.
Ostatecznie pakt został zreformowany w 2005 r., co otworzyło drogę do masowego łamania regulacji budżetowych przez kraje południa Europy.