W przemówieniu na wiecu w Denver w czwartek Obama wypomniał Romneyowi, że wypiera się tego, co dotąd głosił w swojej kampanii wyborczej. Powiedział, że poprzedniego dnia wystąpił w debacie z bardzo energicznym facetem, który twierdził, że jest Mittem Romneyem.

Reklama

To nie mógł być prawdziwy Mitt Romney, ponieważ prawdziwy Mitt Romney od roku jeździ po kraju i obiecuje 5 bilionów dolarów w obniżkach podatków, które faworyzują bogaczy. Tymczasem facet stojący na podium wczoraj wieczorem powiedział, że nic o tym nie wie - oświadczył prezydent.

Jego sympatycy na wiecu przyjęli tę wypowiedź śmiechem i owacją. Obama poleciał następnie do Madison w stanie Wisconsin, gdzie postawił Romneyowi podobne zarzuty.

Czołowi współpracownicy prezydenta starają się zatrzeć złe wrażenie ze środowej debaty, kiedy Obama wyglądał na zepchniętego do narożnika, nie odpowiadał na wiele ataków rywala i okazywał znużenie.

Reklama

Główny doradca prezydenta David Plouffe oskarżył Romneya o nieuczciwość w dyskusji. Trudno sobie przypomnieć czasy w amerykańskiej polityce, kiedy kandydat na prezydenta jest tak zasadniczo nieuczciwy co do swego programu w kampanii - powiedział.

Sztab Obamy i życzliwi mu komentatorzy twierdzą, że Romney bezzasadnie zarzuca Obamie, iż jego reforma ochrony zdrowia przewiduje redukcje funduszu ubezpieczeń zdrowotnych dla emerytów Medicare o 700 mld dolarów, co ma się odbić na ich kieszeni. W rzeczywistości - podkreślają - beneficjenci funduszu nie powinni stracić finansowo, podczas gdy propozycje zreformowania Medicare wysuwane przez kandydata GOP z pewnością zmuszą emerytów do większych wydatków na leczenie niż obecnie.

Krytycy Romneya zwracają też uwagę, że zrobił kolejną woltę, starając się zjednać sobie niezależnych, niezdecydowanych wyborców. W debacie zaznaczał na przykład, że popiera regulacje rządowe w biznesie i nie chce mniejszych wydatków na oświatę, chociaż poprzednio głosił potrzebę radykalnych cięć wszystkich wydatków budżetowych z wyjątkiem wydatków na zbrojenia. Inny czołowy doradca Obamy, David Axelrod, sugerował, że po debacie w Denver prezydent będzie bardziej ofensywny.