Rzecznik izraelskiej policji Micky Rosenfeld poinformował, że na południowy Izrael od północy czasu lokalnego spadły kolejne 32 rakiety wystrzelone ze Strefy Gazy. Nikomu nic się nie stało.

Jednak według palestyńskich źródeł medycznych od środy w izraelskich atakach z powietrza śmierć poniosło co najmniej 11 osób, a 100 zostało rannych.

Reklama

Rzecznik izraelskiego wojska potwierdził, że na południu Strefy Gazy w czwartek rano przeprowadzono nalot. Nie podał jednak szczegółów tego ataku. Media podają, że celem są składy amunicji, w tym irańskich rakiet fadżr-3, których zasięg dochodzi do 75 kilometrów.

http://www.youtube.com/watch?v=xaMlxgP0E9Q

Zabici Palestyńczycy byli członkami Brygad Ezedina al-Kasama - twierdzi wojskowe skrzydło rządzącego w Strefie Gazy Hamasu. Szef Brygad Ahmed al-Dżabari zginął w izraelskim nalocie w środę. Był on najwyższym rangą przedstawicielem Hamasu zabitym od czasu operacji wojskowej Izraela w Strefie Gazy w 2009 roku.

W środę późnym wieczorem premier Izraela Benjamin Netanjahu zagroził, że izraelskie operacje w Strefie Gazy mogą zostać rozszerzone, jeśli będzie taka potrzeba.

Izraelscy wojskowi mówią, że rozważana jest każda opcja - także operacja sił lądowych w Strefie Gazy.

Reklama

http://www.youtube.com/watch?v=mYPPhPfH87U

Jak poinformowały w nocy ze środy na czwartek izraelskie media, minister obrony Ehud Barak otrzymał zgodę na ogłoszenie mobilizacji rezerwistów, jeśli będzie to tylko konieczne.

Na specjalnym posiedzeniu zebrała się Rada Bezpieczeństwa ONZ. Nie podjęła jednak żadnych kroków w sprawie konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Izrael odebrał to jako cichą zgodę na obronę swoich granic i w związku z tym kontynuuje operację "Słup obłoków" - podaje serwis newsru.com.