Zastępca Głównego Lekarza Weterynarii Krzysztof Jażdżewski apeluje do rolników, szczególnie tych mieszkających przy wschodniej granicy o uwagę. - Rolnicy, którzy hodują świnie powinni zachować obecnie najwyższy stopień ostrożności. Nie powinni na przykład wpuszczać na teren gospodarstwa osób postronnych - ostrzega.
Na przejściach granicznych zainstalowano specjalne maty dezynfekujące. Przyjezdni nie powinni wwozić do Polski żywności. Problem w tym, że chorobę mogą przenosić też dziki, które swobodnie wędrują na przykład po Puszczy Białowieskiej. - Działań zapobiegawczych jest tu bardzo niewiele. Jako zwierzęta dzikie będą migrować i granice państw nie mają dla nich żadnego znaczenia. Natomiast zwiększyliśmy monitorowanie tej choroby wśród dzików i w pasie około czterdziestu kilometrów od granicy z Białorusią i Ukrainą każdy odstrzelony dzik musi być zbadany - mówi Krzysztof Jażdżewski.
Śmiertelność zarażonych chorobą świń to niemal sto procent. Choroba jest niemal nieuleczalna, a europejskie zwierzęta nie są nią odporne. Jerzy Rej ze związku Polskie Mięso mówi, że przedostanie się wirusa do Polski oznaczałoby katastrofę. - To była by prawdziwa dewastacja. Podam przykład Litwy gdzie wymyślono, że trzeba wybić wszystkie świnie hodowane przy granicy. To pokazuje skalę zagrożenia - mówi przedstawiciel branży.
Jerzy Rej dodaje, że w takiej sytuacji polskie firmy zaczęły by po prostu upadać. - Polska branża mięsna utrzymuje się prawie tylko dzięki temu, że jest eksport. Wraz z wejściem pomoru na teren Unii Europejskiej możemy się natychmiast spodziewać zablokowania tego eksportu. To oznacza po prostu upadek branży mięsnej w Polsce - mówi przedstawiciel zrzeszenia Polskie Mięso.
Polska wystąpiła już do Unii Europejskiej o pomoc finansową w zakresie monitoringu populacji świń i ochrony przed chorobą. Inspekcja weterynaryjna szacuje, że rocznie trzeba badać w granicach od 8 do 10 tysięcy próbek. Jedno badanie kosztuje około 70 złotych.