Część pieniędzy zebranych na pomoc dla mieszkańców Syrii trafia do rąk ekstremistów - stwierdził prezes brytyjskiej Komisji Dobroczynności, kontrolującej działalność sektora charytatywnego. Te wątpliwości trafiły dziś na pierwszą stronę brytyjskiej gazety "The Daily Telegraph".
Prezes Komisji Dobroczynności, William Showcross powiedział "Telegraphowi", że część pomocy bez wątpienia trafia do rąk ekstremistów. A jeden z członków Komisji - były szef wydziału antyterrorystycznego Scotland Yardu, Peter Clarke - dodał, że "prawdziwy odbiorca pomocy ginie nieraz w wojennej mgle". Peter Clarke stwierdził, że również samą zbiórkę w Wielkiej Brytanii mogą prowadzić podejrzane organizacje charytatywne kontrolowane przez terrorystów. A ofiarodawcy nigdy nie będą mieć do końca pewności, dom kogo trafią ich pieniądze.
Trzech konserwatywnych posłów do Izby Gmin, zaniepokojonych tymi podejrzeniami, postuluje, aby sprawą zainteresował się brytyjski wywiad.
W ciągu pół roku od inauguracji zbiórki na pomoc dla ofiar kryzysu w Syrii, 14 największych organizacji charytatywnych w Wielkiej Brytanii zebrało 20 milionów funtów. Ich przedstawiciele twierdzą, że wydali już niemal połowę z tej sumy, niosąc pomoc 130 tysiącom ludzi - w większości w samej Syrii. Zapewniają też, że skrupulatnie rozliczają się ze swoich wydatków i zgłaszają wszelkie nadużycia i straty.