Według świadków, których cytują belgijskie gazety na stronach internetowych, pod muzeum podjechał samochód marki Audi. Kierowca i pasażer, którzy z niego wysiedli, zaczęli strzelać do przechodniów, po czym uciekli.
Ale telewizja RTBF powołuje się na innych świadków, którzy mówią, że do strzelaniny doszło w muzeum, a sprawcy zbiegli. Sprawca najpierw otworzył ogień do ludzi zwiedzających Muzeum Żydowskie. Świadkowie opowiadają, że to była egzekucja, strzelał z bliskiej odległości, a następnie uciekł, strzelając także do przechodniów przed muzeum.
Nieznane są motywy zabójstwa, ale miejsce wskazuje, że to był atak antysemicki. Prokuratura zastrzega, że to dopiero wyjaśni śledztwo. Ale już teraz wzmocniono ochronę wszystkich miejsc związanych ze społecznością żydowską i podniesiono do najwyższego stan zagrożenia.
Nad ranem liczba zabitych strzelaniny w centrum Brukseli wzrosła do czterech. W szpitalu bowiem zmarła ciężko ranna osoba. Na miejscu zginęły trzy.
>>>Czytaj także: Strzelanina w miasteczku studenckim w USA
Policja zamknęła teren wokół Muzeum Żydowskiego i rozpoczęła poszukiwania.
Osoba, którą policją zatrzymała kilka godzin po strzelaninie, była przesłuchiwana i została już zwolniona. Jest obecnie świadkiem, a nie podejrzaną - poinformowała belgijska prokuratura.
Przeglądamy uważnie nagrania ze wszystkich kamer monitoringu, by ustalić sprawcę strzelaniny, który uciekł z miejsca zbrodni - powiedziała rzeczniczka prokuratury Ine Van Wymersch.
Na miejsce zbrodni bardzo szybko przyjechał premier Belgii. To prawdziwy dramat. Zrobimy wszystko, by zatrzymać sprawcę tego okropnego ataku - powiedział Elio Di Rupo.
Media przypominają, że 3 tygodnie temu belgijskie władze nie zgodziły się na kongres Dysydentów, nazywany antysemickim i rozpędziły jego uczestników. Organizatorem kongresu była skrajnie prawicowa grupa "Powstańcie Belgowie".