W mieście tysiące uzbrojonych separatystów, ludzie boją się o swoje życie. Tak sytuację w stolicy Donbasu komentuje w rozmowie z IAR Sergiej Garmasz - redaktor naczelny donieckiego portalu informacyjnego Ostrov.

W wyniku operacji antyterrorystycznej ukraińskiej armii z rąk separatystów odbito kilka miast na wschodzie Ukrainy. Uzbrojone bojówki skoncentrowały się za to w stolicy regionu, Doniecku. Jak relacjonuje Sergiej Garmasz, kilka tysięcy uzbrojonych bojówkarzy przedwczoraj wkroczyło do miasta. Nocują w studenckich internatach. Zajęli też między innymi szkołę wojskową. Patrolują miasto. Przygotowują się do obrony przed możliwą operacją armii ukraińskiej.

Reklama

Dziennikarz mówi, że mieszkańcy Doniecka boją się o swoje życie. Nastroje wśród mieszkańców są bliskie paniki. Nikt nie chce, aby miasto zmienił się w drugi Słowiańsk. Ludzie boją się ostrzału artylerii. Wszyscy rozumieją, że bojówki separatystów tak po prostu nie opuszczą miasta. Ukraińskie ministerstwo obrony obiecało co prawda, że wojsko nie będzie ostrzeliwać Doniecka, jednak ludzie w to nie wierzą. Nikt nie wie, jak się potoczą najbliższe wydarzenia. Sytuacja jest naprawdę ciężka. Dlatego wielu ludzi wyjeżdża z miasta.

Siergiej Garmasz podkreśla, że coraz mniej mieszkańców Doniecka popiera działania separatystów. Jak wyjaśnia, nikt nie chce wojny, a obecność uzbrojonych bojowników nie wróży niczego dobrego.

Ukraińska armia chce zablokować separatystów w Doniecku i Ługańsku. Wojskowi mają nadzieję, że bojówkarze dobrowolnie złożą broń. Zastępca sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Mychajło Kowal poinformował, że potem do miast powinny wejść Gwardia Narodowa i wojsko. Zasugerował przy tym, że szturmu Doniecka i Ługańska wcześniej nie będzie.