Szef przejściowego rządu Ahmet Davutoglu z islamskiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju poinformował dziś, że to sunniccy radykałowie są głównymi podejrzanymi w sprawie zamachów. Davutoglu stwierdził, że Państwo Islamskie chciało w ten sposób wpłynąć na wynik zbliżających się przedterminowych wyborów. Według szefa rządu, wkrótce uda się potwierdzić tożsamość jednego z dwóch zamachowców. Trwają testy DNA, które mają w tym pomóc.
Koalicja ugrupowań kurdyjskich i lewicowych - Demokratyczna Partia Ludowa - zarzuca rządowi, że zamach jest prowokacją wymierzoną w opozycję. Po marcowych wyborach, gdy rządząca nieprzerwanie od 2002 roku Partia Sprawiedliwości i Rozwoju - AKP straciła większość w parlamencie, Ankara rozpoczęła antykurdyjską ofensywę. Według opozycji, rządowi chodzi o wyeliminowanie przeciwników politycznych z kurdyjsko-lewicowej koalicji, a nie o walkę z terroryzmem.
W sobotę w trakcie manifestacji opozycji sprzeciwiającej się polityce rządu wobec Kurdów doszło do dwóch wybuchów. Według źródeł medycznych, zginęło ponad 100 osób.